Od Soreya CD Mikleo

niedziela, 3 sierpnia 2025

|
 To mnie zaskoczyło, ale tak pozytywnie zaskoczyło. Więc Miki będzie miał dłuższe włosy... nie mogłem się doczekać, aż już będą nieco dłuższe, przecież wtedy ich głaskanie, i bawienie się nimi będzie o wiele przyjemniejsze. I on będzie wyglądał wspaniale. Nie to, co ja, mi to już i tak nic nie pomoże, nawet codzienne czesanie. Cokolwiek bym nie zrobił, jeden czynnik zewnętrzy, niezależny ode mnie, i puff - cała moja ciężka robota idzie na marne. Lekki wiatr? Wszystko się psuje. Nieco bardziej wilgotne powietrze - i już się wywijają we wszystkie strony. Już teraz to widać, jak Mikleo je spryskał, a one zaczęły się jakoś dziwnie skręcać i wywijać. Są trudne, i nijakie, nic mi nie dają do robienia, i nic nie mogę z nimi zrobić. Tyle dobrego, że nie są takie długie, i gęste, i za bardzo grzebienia nie potrzebuję do nich. Moje palce w zupełności wystarczają, nawet jeżeli Miki uważał inaczej. Ale dla niego mogę je czesać. Niech zobaczy, że to nic nie daje. Może wtedy mi przyzna rację. 
- Będziesz wyglądać wspaniale w dłuższych włosach - odpowiedziałem, uśmiechając się łagodnie. 
- Tak? I na jakiej podstawie tak sądzisz? - zapytał, odwracając się w moim kierunku i unosząc jedną brew. 
- Na takiej podstawie, że pięknemu we wszystkim pięknie, to po pierwsze. A po drugie, mam bogatą wyobraźnię - wyszczerzyłem się, mrugając do niego znacząco. 
- Przesadzasz chyba trochę - odpowiedział niepewnie, a jego blade policzki pokrył leciutki, ledwo zauważalny rumieniec. Ależ on słodziutko wyglądał, jak się rumienił. To było takie... subtelne. Jak taki prawdziwy królewicz. No ale on miał w sobie coś takiego królewskiego; mega jasna cera, idealna sylwetka, długie, smukłe palce, no wszystko w nim perfekcyjne było. Nawet miał diadem, chociaż on raczej nie ma nic w sobie królewskiego, to tylko, albo aż, pamiątka po jego mamie. On przynajmniej coś po niej ma. Może nawet ma jakieś wspomnienia. A ja? Nie wiem nawet, kim była. A może kim jest? I co sprawiło, że jej nigdy przy mnie nie było. 
- Właśnie wydaje mi się, że nie doceniam twojej osoby - odpowiedziałem, szczerząc się wesoło. - Już ogarniam ten cały bałagan, dobra? - dodałem sięgając po zmiotkę i szczotkę. On mi pomógł, bym znów mógł normalnie widzieć świat, to ja chociaż po sobie posprzątam. A on przez ten czas sobie spokojnie może porobić, co chce. Szkoda, że ta burza była, i było tak ciemno, no ale z drugiej strony lepiej, że złapała nas tutaj, a nie, gdybyśmy tak byli w terenie. Przecież nasz stary, poczciwy namiot to by chyba został porwany, a my razem z nim.
Moich włosów nie było jakoś mega dużo, dlatego już po kilku minutach pozbyłem się ich resztek. I znów byliśmy wolni. I znudzeni. Przynajmniej ja. Co takiego można robić, jak jest burza? Kiedy byłem w akademiku, to czytałem, ale teraz miałem towarzystwo. Nieładnie byłoby się tak zabrać za lekturę, musiałem wyjść z czymś, co zajmie nas oboje. 

<Owieczko? c:>

Etykiety

Archiwum