Wydawało mi się, że miał zdecydowanie więcej do zaoferowania, niż sam sądził. Nikt go po prostu nigdy nie nauczył, jak obdarzać drugą osobę uczuciem, jak o nią dbać, jak ją uszczęśliwiać, nie finansowo, lecz emocjonalnie. Czasem przecież wystarczy czuły gest, ciepły uśmiech, delikatny dotyk dłoni. Tyle wystarczy, by sprawić komuś radość. Bez wydawania pieniędzy, bez udowadniania czegokolwiek. Wystarczy być.
- Wiesz, myślę, że masz w sobie znacznie więcej, niż ci się wydaje - Powiedziałem cicho, gładząc jego policzek. Starałem się za wszelką cenę nie dopuścić, żeby zasnął. Nie teraz. Nie w tym momencie, gdy zioła były już niemal gotowe.
Daisuke nie odpowiedział. Poruszył się jedynie delikatnie, jakby chciał unieść głowę z mojego ramienia. Wiedziałem, że ledwo trzyma się na nogach, pomogłem mu więc usiąść i podałem kubek. Widząc, że drżą mu ręce, sam przytrzymałem naczynie, pomagając mu napić się łyk po łyku. Potem ostrożnie położyłem go z powrotem na łóżku, otulając kołdrą.
- Śpij. Musisz teraz dużo odpoczywać - Powiedziałem miękko, wstając, by odstawić pusty kubek do zlewu.
- Zostań ze mną... Nie odchodź - Poprosił cicho, ledwie słyszalnie.
Zatrzymałem się. Nie mogłem mu odmówić. Postawiłem kubek na szafce nocnej i bez słowa położyłem się obok niego. Przytuliłem go do siebie, otulając własnym ciałem. Nie byłem pewien, czy naprawdę potrzebował ciepła, wydawało mi się, że już jest wystarczająco rozgrzany. Może bardziej potrzebował obecności. Bliskości. Uspokajającego bicia mojego serca.
- Lepiej ci? - Zapytałem, gładząc go lekko po policzku.
- Zdecydowanie lepiej - Odparł, wtulając się we mnie jeszcze mocniej.
- Cieszę się, że chociaż w taki sposób mogę ci pomóc - Wyszeptałem, czując, jak moje serce mięknie na widok jego kruchego ciała wtulonego w moje. Byłem szczęśliwy, że mogłem go trzymać. Choć przez chwilę.
Chłopak zasnął, a ja leżałem tuż obok, wpatrując się w niego z nieopisaną uwagą. Wyglądał tak spokojnie, niemal anielsko, jego oddech był równy, delikatny, a rysy twarzy łagodniały w śnie. Był piękny w tym spokoju, aż trudno było oderwać od niego wzrok, jakby każde mrugnięcie mogło sprawić, że coś umknie, jakiś szczegół, jakiś cichy cud chwili.
Leżałem tak przy nim przez pół dnia, czuwając, jakby obecność mogła dodać mu sił. Czekałem cierpliwie, aż się obudzi, nie tylko dlatego, że w kuchni czekał na niego ciepły rosół, który przygotowałem z myślą o tym, żeby postawić go na nogi. Wiedziałem, że ten rosół musi zjeść, dobrze mu zrobi, rozgrzeje, wzmocni. Ale nie miałem serca go budzić.
Coś we mnie mówiło, że właśnie teraz, bardziej niż czegokolwiek innego, potrzebuje snu, głębokiego, regenerującego, spokojnego. Patrzyłem więc na niego, jakby samym spojrzeniem chciałbym przekazać troskę i obecność. Nie spieszyłem się, nie ponaglałem czasu. Czułem, że wszystko dzieje się tak, jak powinno.
I tak leżeliśmy, on w objęciach snu, ja w ciszy i spokoju, jaki daje świadomość, że jest blisko.
Nagle Daisuke poruszył się lekko. Jego powieki uniosły się powoli, odsłaniając te piękne, choć wyraźnie zmęczone oczy. Zmarszczył delikatnie brwi, jakby próbował zorientować się, gdzie jest i ile czasu minęło.
- No dzień dobry, śpiochu - Powiedziałem cicho, z uśmiechem, który sam pojawił się na mojej twarzy. - Czujesz się już chociaż odrobinę lepiej?
Odruchowo położyłem dłoń na jego czole, sprawdzając, czy gorączka ustąpiła. Było trochę ciepłe, ale już nie tak rozpalone jak wcześniej. To był dobry znak.
– Trochę... - Wychrypiał, z trudem przełykając ślinę. Jego głos był chropowaty, słaby, ale obecny, a to już coś.
- Yhym, to dobrze - Kiwnąłem głową z ulgą. - W takim razie zaraz naleję ci rosołu. Rozgrzeje ci gardło i może jeszcze bardziej postawi cię na nogi. - Wiedziałem, że może nie mieć apetytu, w końcu choroba często odbiera chęć do jedzenia, jednak w tej chwili naprawdę powinien mu pomóc.
<Paniczu? C:>