Od Daisuke CD Haru

niedziela, 3 sierpnia 2025

|
 Trochę widziałem, jak przez mgłę. Wszystko było jakieś takie... zamazane. Odległe. Trochę jakbym był w zupełnie innej rzeczywistości. Albo może w jakimś śnie? Starałem się jednak jak najbardziej skupić na tym, co się dzieje tu i teraz. Haru ledwo rozpoznawałem, i gdyby nie tylko jego głos, to pewnie miałbym z tym problem. Logicznie raczej nie myślałem, chociaż bardzo się starałem. To naprawdę dziwne uczucie, kiedy starasz się być świadomy, a umysł jednak działa inaczej. 
Od razu zauważyłem, że jego dłoń była taka... chłodna. Dziwne uczucie, skoro zawsze był taki ciepły i przyjemny. Ale ten chłód też jest bardzo miły. Brakowało mi go, co jest dziwne. Zawsze brakuje mi ciepła, a teraz ciągnęło mnie do chłodu, kiedy jednocześnie to zimno czułem na całym ciele. Trochę mi się zapomniało, jak to jest być chorym, i absolutnie za tym nie tęskniłem. 
– Zimno mi – wymamrotałem ochrypłym głosem. Nawet nie mogłem mówić, a do kaszlu nie mam siły. Starałem się powstrzymywać od kaszlu, bo coś czułem, że gdybym zaczął, to chyba bym nie skończył. 
– Gorączka dalej się utrzymuje, chociaż chyba nie jest już aż tak wysoka. Może ci jeszcze przygotuję zioła? A później herbatę? A jak będzie to za mało, to spróbujemy z zimnym okładem, albo letnią kąpielą? A jak do wieczora ci gorączka nie przejdzie... – nie dokończył, a ja wyczułem, co chce powiedzieć. Będzie chciał to zgłosić. Oby mi się poprawiło, nie chciałem, by babka dowiedziała się o czymkolwiek. 
– Przejdzie. Musi – wymamrotałem, próbując się podnieść do siadu, z czym nawet on musiał mi pomóc. Coś czuję, że nawet do łazienki będzie mi się musiał pomóc dostać, bo ja po podniesieniu się z tego łóżka wyląduję na podłodze. 
– Zobaczymy... zaraz wrócę – powiedział, a ja jakoś tak chwyciłem jego nadgarstek. Nie chciałem zostawać sam. Jego towarzystwo... było dobre. Komfortowe. Nie naciskał na siebie, na mnie. Miłe uczucie, kiedy ktoś się troszczy o ciebie, bo chce. Bo naprawdę się martwi. – Za momencik będę. Z ziołami, i okładem – obiecał, uśmiechając się łagodnie. Chyba. Ciężko było mi stwierdzić, wszystko było takie trochę mdłe i ulotne. A widoku to ja praktycznie nie miałem żadnego. 
Haru bardzo łatwo wydostał się z mojego uścisku, a ja musiałem mu zaufać. Czas służył mi się okropnie, miałem wrażenie, że minęła godzina, nim w końcu dostrzegłem jego sylwetkę. Postawił coś na stole, położył mi coś chłodnego na czole i usiadł obok mnie, tuląc do siebie. Od razu położyłem głowę na jego ramieniu, przymykając oczy. Wszystko, czego potrzebowałem, było obok mnie. 
– Hej, nie zasypiaj. Zaraz musisz wypić zioła – powiedział, gładząc moje ramię. 
– Mhm – mruknąłem niemrawo, skupiając się na utrzymaniu otwartych oczu. 
– Może mi o czymś opowiesz? Może... jakie masz marzenia? – pytał, próbując utrzymać mnie przytomnego. 
– Na pewno nie wdawać się w małżeństwo – mruknąłem cicho, skupiając się na jego dłoni. Normalnie skupiłbyn się na jego twarzy, ale była za wysoko. Musiałbym unieść głowę, a to było zbyt ciężkie do zrobienia. 
– A może uda ci się kogoś poznać? Kogoś, kogo byś pokochał, tak naprawdę – zaproponował, przykrywając kubek z ziołami. 
– Byłoby miło, ale... kto by to odwzajemnił? Wszyscy patrzą na to, kim jestem, co to im da. W tym środowisku wszyscy są tacy sami. Zresztą, nic takiego nie mam do zaoferowania tej drugiej osobie, poza właśnie tytułem i pieniędzmi – wyjaśniłem, cicho wzdychając. Taka była prawda, o której byłem świadom, ale to ciężko było mi powiedzieć na głos. A teraz... konsekwencjami to ja się nie przejmowałem, albo chociaż nie myślałem. 

<Piesku? c:>

Etykiety

Archiwum