Od Soreya CD Mikleo

sobota, 23 sierpnia 2025

|
 To było tak strasznie urocze, kiedy próbował zgrywać zadziornego, a jednocześnie miał ten słodki rumieniec na polikach. Nie wiem, czy chciał pokazać, że go to nie rusza, czy o co chodziło, ale to sprawiało, że był jeszcze bardziej uroczy. I teraz, mogłem mu mówić takie rzeczy bez strachu, że je usłyszy. Bo mogłem, prawda? Podobało mu się to. Czułem to, widziałem to  po nim, i będę mu to mówił przy każdej okazji, bo na to zasługuje. I tak wygląda. Jak słodka, mała owieczka. 
- Może być ciężko, bo omijasz wzrokiem miejsce, w którym możesz ją dojrzeć – odpowiedziałem, nie przestając się uśmiechać 
- Tak? To gdzie ją zobaczę? - zapytał, odwracając głowę w moją stronę. 
- Musisz patrzeć w lustro. Tylko uważaj, jest bardzo płochliwa – odpowiedziałem, na co cicho się zaśmiał. 
- Skąd ci się w ogóle ta owieczka wzięła? - zapytał, przyglądając mi się z rozbawieniem i zaraz też zajął miejsce tuż obok mnie, wtulając się w moje ciało. 
- Jakbyś spojrzał w lustro, to byś wiedział – odpowiedziałem, gasząc świeczkę i zaraz do niego wróciłem, tuląc go do siebie. - Mogę... mogę cię pocałować? - zapytałem niepewnie, nie do końca tak wiedząc, na co sobie pozwolić mogę, na co nie. Jeszcze trochę nie za bardzo wiedziałem, na co mogę sobie pozwolić, na co nie. Nasza relacja jest trochę... niejasna. Nienazwana. Jeszcze nie wiem, jak mam postępować, by czuł się przy mnie komfortowo. Trochę tak nie do końca potrafiłem się zachować poprawnie. Z nim... z nim jest inaczej niż z każdym innym, z którym dotychczas byłem. Na pewno muszę go traktować inaczej. Delikatniej. Być cierpliwym. Nie przeszkadzało mi to,dla niego mogłem się wyrzec swoich normalnych w takich sytuacjach zachowań i poczekać na niego, by i on się przyzwyczaił do tego wszystkiego. Wolę zachować się zbyt ostrożnie, niż zrobić coś, coś mu się nie spodoba. 
- Oczywiście, że możesz. Nie musisz się nawet pytać – odpowiedział, ale ja chyba wyczułem, że mimowolnie się zarumienił. Nic nie widziałem, ale jakieś takie przeczucie miałem. Przyciągnąłem go więc bliżej siebie i złożyłem delikatny pocałunek na jego czole. - To tyle? - spytał, a ja musiałem mocno się powstrzymać od tego, by nie zaśmiać się z tego zawodu w jego głosie. 
- Jeśli chcesz, może być więcej – wymruczałem, po czym ucałowałem jego usta. Spokojnie, delikatnie, jakbym bał się go spłoszyć. A później ucałowałem kącik jego ust, jeden policzek, drugi policzek, czubek nosa... schrupałbym go całego. - Usatysfakcjonowany? - dodałem na koniec, gładząc jego policzek. 
- Mhm – mruknął, chyba zawstydzony, i schował się w moich ramionach. Zaśmiałem się cicho i ucałowałem go w czubek głowy, tak po raz ostatni. 
- Dobranoc, Owieczko – powiedziałem, opatulając się kocem. 
- Dobranoc – odpowiedział jakimś takim zadowolonym tonem. Albo rozczulonym. Ten mój pseudonim mu się spodobał, a skoro jemu się to podoba... to muszę mu tak mówić więcej. Muszę zwracać uwagę na takie drobnostki, by sprawiać mu jak najwięcej przyjemności. 

<Owieczko? c:>

Etykiety

Archiwum