Od Soreya CD Mikleo

środa, 20 sierpnia 2025

|
Co... co się właśnie wydarzyło? Czy to było jakieś wyobrażenie? Pocałunek był tak delikatny, że ledwo go zarejestrowałem. Nie byłem nawet w stanie opisać jego ust, tak subtelne to było. Spojrzałem na niego zaskoczony, z delikatnie otwartą buzią, jakby jeszcze nie rejestrując tego, co się stało. A może to się właśnie nie stało? Może... może ja coś sobie ubzdurałem? Skoro tyle o tym marzyłem, może te marzenia coś mi w głowie poprzestawiały? Nie zdziwiłbym się, czasem zdarza mi się śnić na jawie. W końcu Miki... by tego nie zrobił. 
A może? 
Na jego bladych policzkach pojawił się lekki rumieniec. Patrzył się gdzieś w bok, nie chcąc spojrzeć na mnie. Dopiero po chwili wziął głęboki wdech i odważył się na mnie spojrzeć. 
- Nigdy więc tak o sobie nie mów. Jesteś... dla mnie naprawdę ważny. Nigdy bym cię nie zostawił. Ani nie pomyślał, że jesteś gorszy – powiedział cicho, wpatrując się w moje dłonie. 
Naprawdę ważny. Więc to mi się nie przewidziało? Nie wymyśliłem sobie tego? Delikatnie ująłem jego twarz w dłonie, co sprawiło, że ten rumieniec stał się jeszcze większy, bardziej uroczy. Pojawił się nawet na nosku, a to było już naprawdę przeurocze. Uśmiechnąłem się łagodnie, a następnie ucałowałem jego usta, tak bardziej... realnie. Miałem z tyłu głowy to, że pewnie nigdy wcześniej z nikim się nie całował, dlatego pilnowałem, by ten pocałunek był delikatny, spokojny, i znacznie bardziej prawdziwy. Było to jak spełnienie moich najskrytszych marzeń... ale też powodowało to pewne komplikacje między nami. Powinien... powinien przecież mnie tu zostawić. Samemu byłby na miejscu szybciej. A teraz już na pewno mnie nie zostawi. 
Odsunąłem się od niego, delikatnie gładząc jego policzek, uśmiechając się smutno. Powinienem się cieszyć. W końcu, tego chciałem. Do tego dążyłem, by spojrzał na mnie inaczej. Ale teraz, kiedy już wiem, kim jestem, będę dla niego tylko obciążeniem. I najgorszą osobą, w której może ulokować swoje uczucia. 
- Trochę.. trochę to niefortunne – powiedziałem cicho, w końcu go puszczając. 
- Dlaczego? - spytał, nie rozumiejąc. - Nie chcesz, by nasza relacja... - zapytał niepewnie, już sobie dopowiadając to, czego nie powinien. 
- Nie, to nie tak. Chciałem tego, bardzo. I dalej tego chcę. Tylko... nie jestem dla ciebie najlepszym wyborem – powiedziałem cicho, nerwowo bawiąc się swoimi palcami. 
- Nie znam lepszej osoby od ciebie – powiedział, chwytając moje dłonie, a ten drobny gest sprawił, że zwróciłem na niego uwagę. - Ja ciebie akceptuję. I pomogę ci zaakceptować siebie. Nie opuszczę cię nigdy, rozumiesz? - powtórzył znacznie bardziej dosadnie, jakby chciał do mnie dotrzeć. 
- O tym mówię. Jesteś za dobry za dla mnie. A później... później tylko przeze mnie będziesz cierpieć – powiedziałem cicho, siląc się na uśmiech. Gdybym tylko nie był słabym człowiekiem... to byłaby sytuacja idealna. Jak ze snu. A tak dla niego to chyba będzie prędzej koszmar.

<Owieczko? C:>

Etykiety

Archiwum