Nie podobało mi się to, że Miki odstąpił swojej porcji. Co prawda, jednego naleśnika zjadł, ale dalej był przed nim jeszcze drugi, przepyszny i cały jego. Ile ja bym dał, żeby to na moim talerzu był jeszcze jeden taki naleśnik... no, ale ja już swoją porcję zjadłem. Nie mogę być chciwy. Nie chciałem też, by Miki dostrzegł, że jestem łasy na jeszcze trochę, bo zaraz by odstąpił swojej porcji. Tak, jak to robił teraz. Może już coś zauważył? Miałem cichą nadzieję, że nie. Pilnowałem się, by nic takiego ode mnie nie wyszło.
- Ale jesteś pewien? Nie smakuje ci? Powinieneś zjeść, przecież to dla ciebie – odpowiedziałem, nie chcąc tego przyjąć. Źle bym się z tym czuł, zwłaszcza, jeżeli miałby to zrobić tylko i wyłącznie z mojego powodu.
- Jeden mi wystarczył, trochę za słodkie smaki, jak na mój gust. I sycące. Zdecydowanie lepiej, byś ty to zjadł, niż żeby to odnieść na kuchnię, prawda? - odpowiedział pytaniem retorycznym, a ja czułem, że nic, co bym nie powiedział, to bym go nie przekonał do zmiany zdania i dojedzenia tego. Przynajmniej wiem, że nie robi to dla mojego łakomstwa.
- No w sumie... lepiej tak pieniędzy nie marnować – przyznałem, niechętnie chwytając za jego talerz. - Ale jesteś pewien? Może na pół go zjemy? Nie chcę, byś się poczuł poszkodowany – dodałem, chcąc mieć takie absolutne sto procent pewności.
- Nie poczuję się poszkodowany. Jedz, smacznego – podsunął talerz pod mój nos. - A po tym idziemy się myć i spać. Jutro czeka nas pracowity dzień.
- Pracowite kilka dni – poprawiłem go, cicho wzdychając. Musimy tutaj zostać nie tylko po to, by zarobić, ale i ze względu na ten test u alchemika. Skoro już obiecaliśmy, że do niego przyjdziemy ponownie, no to to zrobimy, chociaż wolałbym nie. Nie chciałem, by Miki poświęcał dla mnie swoją krew, mówiłem mu o tym głośno i wyraźnie, ale on mnie nie słuchał. Za dobry jest dla mnie.
- Właśnie, to tym bardziej trzeba odpocząć – odpowiedział, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem. A skąd ten uśmiech? Nie wiem. Ale oba talerze były już puste. Bardzo szybko wszystko zjadłem, wręcz to pochłonąłem. - Coś do picia?
- Mamy jeszcze lemoniadę na górze... - przypomniałem mu, chociaż nie miałem ochoty na lemoniadę. Tylko na coś ciepłego, tak przed snem sobie wypić. Ale też nie chciałbym znów płacić. Nie stać nas co chwila na wydawanie pieniędzy, i to jeszcze wszystko z mojej winy. Powinienem zaakceptować to, co mamy. A mamy lemoniadę. I wodę. I tym się powinienem zadowolić.
- Tak, lemoniada przed snem brzmi smakowicie – pokiwał z niedowierzaniem głową. - Idź się umyć, ja odniosę talerze.
- No dobrze... ale nic mi już nie zamawiaj – poprosiłem, wstając od stołu.
Miki bardzo leciutko się uśmiechnął, ale nie odpowiedział mi w żaden sposób; czy to werbalnie, czy też niewerbalnie. Trochę było to dla mnie podejrzane, ale byłem zbyt zmęczony, by bardziej to roztrząsać. Zaznaczyłem to? Zaznaczyłem, Mikleo bez problemu to zrozumie. A ja o wszystkim, o czym aktualnie marzyłem, to po prostu położyć się spać.
Dlatego jakim zaskoczeniem dla mnie było, kiedy po powrocie z łazienki zastałem na stoliku nocnym kubek z parującym napojem.
- Miki – burknąłem, pusząc swoje poliki. - Mówiłem, że nie chcę nic do picia.
- Przed snem dobrze jest się napić czegoś ciepłego. Nie martw się, herbatę dostaliśmy za darmo – uspokoił mnie, idąc łazienki. Tak za darmo...? W sumie, od tego mężczyzny biła dobra energia, więc to nawet możliwe było. Miło z jego strony, ale chyba wolałbym zapłacić. Czułbym się lepiej.
- A ty dlaczego nie poprosiłeś o herbatę? - spytałem, zauważając tylko jeden kubek. Skoro ja coś takiego piję, i on powinien przecież.
<Owieczko? c:>