Jakże ja bym chciał być taki, jak Miki w tej chwili. Taki pełen wiary, i optymistyczny, i zdeterminowany... jak nie on. Miło było go widzieć w takim stanie, szkoda tylko, że nie potrafi być względem siebie. Gdyby walczył o siebie w ten sam sposób, w jaki walczy o mnie... przecież to byłoby piękne. Niestety, obawiałem się, że w najbliższej przyszłości to się nie wydarzy. Przede mną jeszcze długa droga do tego, by naprawić jego rozumowanie.
Ruszyłem za nim, trochę niepewny, trochę przestraszony... Miki zapewniał mnie, że powinienem o tym wiedzieć, że to mi pomoże, i chociaż tę racje mu przyznałem, w rzeczywistości nie byłem aż taki pewny. Zgodziłem się, by Mikleo czuł się lepiej. On się już wkręcił, zaangażował, i ja miałem mu to zabierać? Nie mógłbym. Nie miałbym serca. Zresztą, może się okaże, że nie stać nas na te usługi, i zrezygnujemy z tego pomysłu.
- Tu chyba jest alchemik. Wchodzimy? - odezwał się w pewnym momencie, wskazując na szyld z menzurką.
- No... no możemy – westchnąłem ciężko, zgadzając się z nim.
Po wejściu do zakładu od razu uderzył w moje nozdrza zapach... sam nie wiem. Zioła, ale to nie były takie przyjemne zioła. Były zakurzone, stare, brakowało tu świeżego powietrza. Obyśmy szybko załatwili tutaj sprawy i wychodzili, nie podobał mi się ten zapach tutaj.
- Dzień dobry – powiedzieliśmy, kiedy tylko weszliśmy do środka. Starszy mężczyzna, który siedział przy stole alchemicznym pełnym buteleczek i jakichś innych, dziwnych urządzeń, odwrócił się w naszą stronę.
- O. Dzień dobry – sprzedawca zmierzył nas wzrokiem, jakby nas oceniał. Zdecydowanie się nas tu nie spodziewał, ale nie dziwiłem się mu. Też się siebie tu nie spodziewałem. - Jesteście pewni, że dobrze weszliście?
- To się okaże. Mój przyjaciel ma pewien problem. Nikt nie powiedział mu, czym tak właściwie jest. Był wychowywany jako anioł, tak mu było wmawiane, ale mamy podejrzenie, że ma w sobie geny nie tylko anioła. I tak się zastanawiamy, czy jest taka możliwość, aby się dowiedzieć, kim jest. - Mikleo wszystko wyjaśnił, a ja siedziałem cicho, dyskretnie się rozglądając po pomieszczeniu.
- Cóż... gdybym miał próbkę krwi, mógłbym przeprowadzić kilka testów. Jednak trochę to kosztuje, i nie gwarantuję, że uda mi się ustalić drugą rasę, zwłaszcza te mało popularne – odpowiedział, a ja już wiedziałem, że zrezygnujemy. Drogo i niepewnie? Nie ma co ryzykować.
- Chyba zrezygnujemy. Nie mamy przy sobie dużo środków – odpowiedziałem grzecznie, nim Mikleo cokolwiek powiedział.
- Może... dałoby się to jakoś obejść. Jesteś serafinem wody, prawda? - zwrócił się do mojego przyjaciela, a ja od razu jakoś bardziej się skupiłem. Mikleo kiwnął głową, a facet kontynuował. - Nie będziecie musieli płacić, jeżeli mógłbym uzyskać fiolkę twojej krwi.
- Wykluczone – odpowiedziałem, nie mogąc na to pozwolić. To było zdecydowanie za dużo, nie pozwolę mu zapłacić takiej ceny za mnie.
<Owieczko? C:>