Od Soreya CD Mikleo

niedziela, 10 sierpnia 2025

|
 Miałem teraz bardzo ważne zadanie przed sobą. Musiałem doprowadzić Mikleo do oceanu. Jeszcze nie wiem, jak, gdzie, kiedy, czy jeszcze w tym świecie, czy może w świecie ludzi... ale jakoś to zrobię. Doedukuję się w tym temacie, i go tam zabiorę. Spełnię jego marzenie, skoro tak ono wygląda. Dla niego... dla niego zrobię wszystko. I jeszcze więcej. 
– A masz w ogóle pojęcie, jak kogoś takiego znaleźć? – spytałem, nie chcąc być dla niego problemem. To, kim jestem, nie powinno być dla nas takie ważne. Ważniejsza jest praca. Jego samopoczucie. Dotarcie do naszego celu. A nie to, kim jestem, bo to, kim jestem, jest mało ważne dla naszego celu. 
– Popatrzymy po szyldach. Popytamy ludzi. Przecież jesteś w tym dobry, w rozmawianiu – odpowiedział, jakby to nie był żaden problem. To dopiero nowość. Zazwyczaj to ja nie widziałem żadnego problemu, nie on. A tymczasem byłem trochę niepewny co do jego pomysłu. Może jednak... nie powinienem znać odpowiedzi? Skoro nikt nie chciał mi powiedzieć prawdy, tylko woleli utrzymywać mnie w przekonaniu, że jestem aniołem, może tak ma po prostu być? 
– W twoich ustach to brzmi tak prosto – westchnąłem cicho, wpatrując się w swoje dłonie. Gdyby chodziło o Mikleo, bez wahania bym się zaangażował. Ale kiedy już chodziło o mnie, to zaczynam mieć wątpliwości. Może czasem lepiej, by prawda nie została poznana? 
– Co nam szkodzi spróbować? Zwracaj teraz większą uwagę na szyldy. Powinniśmy szukać jakiegoś alchemika. Albo czarodzieja – poinstruował mnie, zmieniając kierunek naszego spaceru. Już nie szliśmy do zielonego parku, skręciliśmy w jedną z uliczek z nadzieją, że coś odkryjemy. 
– Tylko... taka usługa może kosztować pieniądze. Może nawet więcej, niż aktualnie mamy. A chyba lepiej na takie głupoty pieniędzy nie wydawać – odpowiedziałem, chcąc go trochę uspokoić, powstrzymać. To było miłe, że chce pomóc mi pozbyć się wątpliwości względem mnie samego, ale czy warto tak od razu porywać się z motyką na słońce? 
– Nie rozumiem. Chciałeś się przecież dowiedzieć, kim jesteś, tak? – zapytał, odwracając się w moją stronę. 
– No... chciałem. Chcę. Chyba. Bo jak teraz sobie myślę... z jakiegoś powodu nikt nigdy nie pokwapił się, żeby mi powiedzieć, czym jestem. I może był w tym jakiś głębszy powód? Może lepiej tego nie rozdrapywać? Bezpieczniej chyba będzie uznać, że jestem niczym, i tak to zostawić – wyjaśniłem my wszystkie swoje wątpliwości związane z tym tematem. 

<Owieczko? c:>

Etykiety

Archiwum