Obudziłem się następnego dnia... chyba, następnego dnia. W pierwszym momencie od otworzenia oczu ciężko mi było stwierdzić. Byłem strasznie obolały, i spocony, i taki... bezsilny. Nie wiem, czy miałem gorączkę, czy nie, chociaż wydawało mi się, że raczej nie. Nie było mi zimno, nie miałem dreszczy, no i Haru był ciepły, jak zawsze, a nie chłodny, chociaż mięśnie mnie dalej strasznie bolały.
Właśnie, Haru.
Dopiero teraz sobie zdałem sprawę, że zasnęliśmy w pozycji siedzącej, czyli takiej niezbyt wygodnej. Znaczy, mi źle nie było, ja zasnąłem jakoś przytulony do niego, otoczony kołdrą i jego ramionami, było mi i ciepło, i miękko, i wygodnie. Ale on...? Troszkę się obawiałem, że jak wstanie, wszystko go będzie boleć. Mnie bolą mięsnie, ale mnie one bolą od tego, że byłem chory. Ale on? Nawet nie chcę myśleć, w jakim stanie będą jego mięśnie. A jak ja teraz wstanę bez budzenia go? A wstać musiałem, koniecznie.
Zerknąłem na zegarek, który to stał na mojej szafce nocnej; wskazówki pokazywały godzinę za kilka minut szóstą. Zdecydowanie nie powinien wstawać o tej godzinie, ale ja już dłużej nie mogłem wytrzymać. Wystarczyło, że lekko się ruszyłem, a Haru od razu się przebudził, od razu się prostując. Ten prosty gest sprawił, że jęknął cicho, najpewniej z bólu.
- Połóż się wygodniej – powiedziałem cicho, mocno zachrypniętym głosem. Albo raczej zaskrzeczałem. Od tej pory powinienem mówić szeptem.
- Zaraz, zaraz... a jak ty się czujesz? - zapytał, poświęcając mi pełną uwagę. Ale to było dziwne. I miłe. A przede wszystkim głupie. Powinien się zacząć przejmować w pierwszej kolejności sobą, a nie kimś innym, zwłaszcza mną.
- Dobrze. Lepiej niż wczoraj, ale muszę do łazienki – odpowiedziałem, podnosząc się z łóżka. Trochę musiałem się podeprzeć o mebel, bo zakręciło mi się w głowie, ale jeden oddech, drugi i było dobrze.
– Masz gorączkę? Chcesz zioła? Może herbaty z miodem na to gardło? – spytał, przecierając swoje oczy, by chyba mnie lepiej widzieć.
– Nic nie chcę. Śpij, jest jeszcze wcześnie – rzuciłem, kierując się do pomieszczenia obok.
Kiedy wróciłem po kilku minutach miałem nadzieję zastać Haru śpiącego. I jakże się myliłem. Mój współlokator nie spał, a cierpliwie czekał, aż wrócę. Przez ten czas nawet zdążył zrobić herbatę, która czekała na mnie na szafce przy łóżku. Ja może nic nie powinienem mówić, tylko dać mu się po prostu mną opiekować. Tak będzie najlepiej, bo przecież i tak się mnie nie słucha.
– Czemu nie śpisz? – zapytałem, starając się brzmieć surowo, stanowczo, co chyba nie do końca mi się udało, biorąc pod uwagę to, że musiałem mówić szeptem.
– Muszę się upewnić, że faktycznie lepiej się czujesz. Bo wyglądasz... cóż, na bardzo słabego – powiedział grzecznie, zbyt grzecznie.
– Nie wyglądam na słabego, tylko wyglądam, jakbym był o krok od śmierci. Widziałem się w lustrze – mruknąłem, siadając na materacu. Wstyd komukolwiek się pokazać, a on mnie musi takiego oglądać. I jeszcze chce mu się użerać z moimi zachciankami, tak za nic. Tego to ja chyba nigdy nie pojmę.
<Piesku? c:>