Od Soreya CD Mikleo

sobota, 2 sierpnia 2025

|
 Jego słowa dotarły do mnie z lekkim opóźnieniem. Bardzo skupiłem się na tym, by coś wymyślić, byśmy miło spędzili czas, i jakoś tak się zamyśliłem. Podszedłem do Mikleo, siadając na naszym łóżku, ale dalej myślałem. Rozmawianie było w porządku, ale zawsze to głównie ja mówiłem, no ale to możemy zrobić zawsze. I zawsze robimy. Chciałbym dla niego coś innego wymyślić. 
– A może w coś pogramy? – rzuciłem, wpatrując się w ścianę deszczu. Ale że Miki nie chciał zostać na zewnątrz, to mnie zaskoczył. To jest pogoda idealna dla niego. No, tylko te błyskawice i grzmoty były niebezpieczne, to może nawet lepiej, by tu został. Jeszcze coś by mu się złego stało przypadkiem, a tego, tego bym nie przeżył. 
– Tutaj nie ma żadnych planszówek. Ani kart. Pod tym względem może być ciężko – zauważył słusznie, a ja zagryzłem nerwowo wargę. 
– Coś, do czego nie potrzebujemy ani planszy, ani kart. Tylko kartka papieru, i ołówek... Może statki? Ale statki są nudne – myślałem głośno na głos, mimowolnie bawiąc się jego palcami. Jego dłoń była blisko, i jakoś tak nieświadomie się nią zacząłem bawić. 
– Bycie z tobą mi w zupełności wystarcza. Nie musimy nic ani mówić, ani robić, nie musisz się tak główkować – odpowiedział, delikatnie chwytając moją dłoń. 
– Nie chcę, byś się ze mną nudził – powiedziałem cicho, spuszczając wzrok. 
– Nudzić z tobą? To nie jest możliwe – po tych łagodnych słowach, poprawił moje kosmyki, które tak niesfornie opadały mi na czoło. – Wiesz, nawet mam pewien pomysł, tylko nie wiem, czy się zgodzisz. 
– Jaki? – zapytałem podekscytowany, zwracając swoją uwagę tylko i wyłącznie na niego. 
– Podciąć twoje włosy. Chociaż trochę, za bardzo ci wpadają do oczu – zaproponował, na co pokiwałem głową. Faktycznie, od początku naszej podróży trochę mi te kosmyki urosły, ale nie tak bardzo, jak jemu. O sobie jednak nie wspomniał. Jemu to nie przeszkadza? Jak dla mnie wyglądał świetnie z każdym, dodatkowym centymetrem. Widziałem go w długich włosach, jemu by to strasznie pasowało i nie mogłem się doczekać, aż będą jeszcze dłuższe, i dłuższe, o ile oczywiście tego będzie sam chciał. Ja zaakceptuję każdą jego decyzję.
– Nie podobam ci się w dłuższych włosach? – zapytałem żartobliwie, szczerząc się jak głupek. 
– Im dłuższe włosy tym gorzej z ich ogarnianiem, a już wcześniej miałeś z tym problem – zauważył słusznie, czochrając moje włosy. 
– To nie moja wina, to wina moich włosów. One po prostu są takie niesforne i głupie. Ale masz rację, grzywkę możnaby skrócić – zgodziłem się na jego słowa. Co prawda, w moim wyglądzie mi to nic nie pomoże, ale sprawi, że będzie mi choć trochę wygodniej. 

<Owieczko? c:>

Etykiety

Archiwum