Od Mikleo CD Soreya

niedziela, 17 sierpnia 2025

|
Zmarszczyłem brwi, wpatrując się w niego uważnie. Coś mi nie pasowało. Czy naprawdę nie miał ochoty nic zjeść, czy może mówił tak tylko dlatego, że ja sam odmówiłem kolacji? Jego zachowanie zdawało się zdradzać więcej, niż chciałby przyznać.
- Jesteś tego pewien? - Zapytałem ostrożnie, nie spuszczając z niego wzroku. - Bo mam wrażenie, że jednak wolałbyś coś przekąsić.
Na jego twarzy pojawił się cień zawstydzenia. Spuścił wzrok, jakby nagle coś niezwykle ważnego znalazło się na podłodze.
- Nic mi nie będzie - Wymamrotał. - Musimy oszczędzać pieniądze. A jeśli dziś pominę kolację, to przecież nie umrę.
Pokręciłem głową. Słyszałem w jego głosie fałszywą pewność, a w spojrzeniu, które starał się przede mną ukryć zwyczajny głód.
- Rozumiem… - Odpowiedziałem spokojnie. - Ale skoro masz chodzić głodny, to może jednak lepiej, żebyś coś zjadł. Nawet mały posiłek. Twój organizm sam ci podpowiada, że tego potrzebuje, a nie ma sensu się przed tym upierać. - Zauważyłem, kładąc dłoń na piersi.
- Już mówiłem, że nie jestem głodny - Burknął, odwracając się i ruszając w stronę naszego tymczasowego pokoju.
Przewróciłem odruchowo oczami nie wierząc w jego głupotę.
- A jeśli ja też coś zjem? - Zaproponowałem. - Tak dla towarzystwa. - Dodałem, wiedząc że tego chce.
Zatrzymał się w pół kroku. Znałem go zbyt dobrze, żeby nie dostrzec wahania.
- Wtedy… może zgodzę się na posiłek - Przyznał cicho.
Miałem go. Prostolinijny jak budowa cepa i jednocześnie tak przejrzysty, że czasami aż rozbrajał.
Kręcąc głową, sięgnąłem po jego dłoń i delikatnie pociągnąłem go z powrotem w stronę głównej izby. Gospodarz uniósł brwi, gdy podchodziliśmy, ale bez słowa przyjął zamówienie.
- Dwie porcje naleśników, proszę - Powiedziałem.
Wiedziałem, że się ucieszy. Ciepłe, miękkie ciasto, pachnące owocami i odrobiną cukru, naleśniki nadawały się zarówno na obiad, jak i na kolację. Najważniejsze jednak było to, że zapełnią jego głodny żołądek i pozwolą mu spokojniej zasnąć.
Na naleśniki nie musieliśmy długo czekać. Pachniały cudownie i, co najważniejsze, smakowały naprawdę dobrze delikatne, puszyste, niemal rozpływały się w ustach. Pomyślałem wtedy, że muszę nauczyć się je robić właśnie w taki sposób. Coś czułem, że jutro znowu przyjdzie mi stanąć przy kuchni, więc zamierzałem uważnie podpatrzeć kilka sztuczek. Widziałem przecież, jak bardzo mojemu przyjacielowi posmakowały.
- I co, wciąż uważasz, że nie byłeś głodny? - Zapytałem, gdy odsunął pusty talerz i z zadowoleniem oblizał wargi.
- No... może odrobinę głodny byłem - Mruknął niechętnie - Ale i tak uważam, że spokojnie bym sobie bez tego poradził. - Cały on. Typowy. Nigdy nie przyzna mi racji, choćby miał połknąć własny język.
- Tak, tylko odrobinę - Powtórzyłem z lekkim uśmiechem i przesunąłem w jego stronę swoją porcję. Naleśniki były pyszne, ale dla mnie za słodkie i zbyt sycące, do tego wystarczyłby mi jeden nie dwa - Zjedz. Ja i tak już nie mogę. - Spojrzał na mnie z lekkim niezadowoleniem, jakby miał mi za złe, że odmawiam jedzenia. Ale co ja mogłem poradzić? Głodny po prostu nie byłem. Zresztą... ja nigdy nie czuję głodu. I obaj doskonale o tym wiemy.

<Pasterzyku? C:> 

Etykiety

Archiwum