Nie byłem pewien, czy to, co mówił, naprawdę mi odpowiadało. Miałem wrażenie, że nie czuje do mnie nic poza pożądaniem, związanym wyłącznie z moim wyglądem i tym, jak potrafię go zaspokoić. To zdecydowanie nie było to, czego szukałem ani czego chciałem. A jednak… czy mogłem oczekiwać czegoś więcej? W końcu obaj jesteśmy młodzi, a dla niego być może to tylko etap – przelotna przygoda, coś, co kiedyś minie i zostanie zapomniane.
Mimo to moje serce biło głośno i wyraźnie, jakby chciało mi udowodnić, że dla mnie on nigdy nie był i nie będzie tylko chwilowym epizodem. Nie potrafiłem oszukać samego siebie. To uczucie, które nosiłem w sobie, było zbyt silne, zbyt prawdziwe, by sprowadzić je jedynie do gry ciał.
Cóż… może pora się z tym pogodzić. Może lepiej zaakceptować chociażby samą próbę, niż żyć dalej z bólem, który z każdym dniem coraz bardziej mnie przygniatał. Ta myśl dawała mi odrobinę ulgi, a jednocześnie odwagę, by podjąć decyzję.
Zastanawiałem się jeszcze przez krótką chwilę, aż w końcu zebrałem się na odrobinę determinacji.
- Jeśli chcesz spróbować - Powiedziałem spokojnie - Nie będę się opierał.
Podszedłem do jego łóżka i usiadłem ostrożnie na jego boku. Czułem jego spojrzenie, a w nim mieszaninę ciekawości i niepewności.
- W takim razie… co teraz powinniśmy zrobić? - Zapytał cicho.
I wtedy po raz pierwszy w życiu nie wiedziałem, co odpowiedzieć. W mojej głowie pojawiła się pustka, jakby wszystkie słowa nagle uciekły.
- Tak naprawdę… nic - Szepnąłem w końcu. - Proszę cię, po prostu zachowuj się tak, jak dotychczas. Niech nic się nie zmienia. Bo… czyż nie jest tak, że już i tak zachowujemy się jak para? - Zapytałem, nie odrywając wzroku od jego ślicznej twarzy.
Daisuke kiwnął głową, a zaraz potem mimowolnie przytulił się do mnie. Poczułem, jak mocno łaknie ciepła, jak bardzo pragnie bliskości. Może potrzebował wsparcia… a może po prostu mnie. I chociaż wciąż miał wątpliwości, czy to, co czuje, można nazwać prawdziwym uczuciem, to jednak pozwolił nam spróbować. Dla mnie znaczyło to naprawdę wiele – więcej, niż byłbym w stanie wyrazić słowami.
- Widziałem to - Odezwał się nagle. - I właśnie dlatego chcę, żebyśmy spróbowali. Może wtedy zrozumiesz, że to wcale nie ja. - Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie ja? Dlaczego miałbym tak pomyśleć? Skąd w nim taka pewność?
- Dlaczego mam sobie uświadomić, że to nie ty? - Zapytałem cicho, czując, jak coraz bardziej gubię się w jego słowach.
- Zobaczysz - Odparł spokojnie. - Kiedy przyjdzie ten moment, sam się przekonasz. - Mimo to jego odpowiedź nie rozwiała moich wątpliwości. Wręcz przeciwnie, rodziła ich jeszcze więcej. Nie rozumiałem, co tak naprawdę kryje się w jego głowie, w jego sercu, ani dokąd te słowa mają mnie zaprowadzić.
Nie rozumiałem go, ale akceptowałem takim, jakim był. Nie potrzebowałem odpowiedzi na wszystkie pytania, wystarczało mi, że mogłem przy nim być.
- Nie mówmy już o tym - Odezwałem się łagodnie, chcąc odciągnąć nas oboje od myśli, które mogłyby tylko nas zranić. - Jadłeś coś, kiedy mnie nie było? Jesteś głodny? Może chcesz, żebym ci coś przygotował?
Celowo porzuciłem ten temat. Nie miałem siły ani ochoty dalej drążyć jego słów, które i tak pozostawały dla mnie zagadką. Chciałem skupić się na czymś ważniejszym, na nim. Na jego zdrowiu, na prostych rzeczach, które potrafiły sprawić, że czuł się bezpieczniej. Jedzenie powinno być dla niego czymś regularnym, czymś naturalnym… a ja chciałem dopilnować, by o siebie dbał, nawet jeśli on sam o tym zapominał.
<Paniczu? C:>