Jak ja miałem leżeć, kiedy czułem, że koniecznie musiałem iść do toalety? Tak to jest, jak się pije pięć litrów napoju na dzień. I za chwilę muszę wypić kolejną porcję ziół. Znowu to wszystko było takie niewyraźne, zamazane, i odległe. Znów musiałem się mocno skupiać, by w ogóle jakkolwiek być w stanie myśleć. I do tego jeszcze ta głowa... czemu głowa bolała mnie aż tak? Niechętnie podniosłem się z łóżka, powoli udając się do łazienki, a kiedy już z niej wyszedłem, Haru już do mnie wrócił z moimi ziołami.
- Chodź, już prawie są gotowe – pośpieszył mnie, patrząc na mnie z przejęciem. Miałem wrażenie, że drgnął lekko, chcąc wstać i pomóc mi tu dotrzeć. Dobrze, że tego nie zrobił. Jestem jedynie chory, nie umierający, i potrafię chodzić.
- Idę, idę – westchnąłem ciężko, siadając na łóżku. Zaraz po tym mój współlokator położył mi dłoń na czole, jakby chciał sprawdzić, jak to jest z moją temperaturą, a sądząc po jego zmartwionym spojrzeniu, nie było ze mną najlepiej.
- Jeżeli jutro ci się nie poprawi, to nie wiem, czy tego nie zgłosić – powiedział cicho, podając mi do rąk kubek.
- Poprawi. Zresztą, co on zrobi? Poinformuje babkę, da mi jakieś dziwne leki, które będą robić tyle samo, co zioła, zatem zdecydowanie nie ma to sensu – mruknąłem cicho, chwytając kubek drżącymi rękami. On zawsze był taki ciężki? Czy ja się stałem taki słaby?
- Wcale nie dziwne leki, tylko przeciwgorączkowe. Zadziałają szybciej, i będziesz się po nich czuć lepiej – próbował mnie przekonać, na co się skrzywiłem lekko.
- A później żołądek zniszczony. Zioła mi wystarczą. Jutro na pewno będzie ze mną lepiej – powiedziałem, pozwalając mu zabrać mój kubek, by mógł mnie napoić. Nie miałem na to siły.
- Obyś miał rację. Jak już wypijesz zioła, będziesz chciał coś zjeść? Jakąś prostą kanapkę? Albo owsiankę? - zaproponował, na co pokręciłem głową.
- Nie mam ochoty. Ani siły – przyznałem zgodnie z prawdą, biorąc ten ostatni łyk.
- Właśnie widzę... dzisiaj ci odpuszczę. Ale jutro będziesz musiał koniecznie coś zjeść – poinstruował mnie, na co tylko wywróciłem oczami.
- Dobrze, mamo – mruknąłem, opierając się o ścianę, wykończony tym piciem, a wszystko, co robiłem, to przełykałem. To Haru trzymał kubek, podawał mi go do ust, i przechylał. Nie wiem, czym ja niby się tu miałem zmęczyć, ale byłem padnięty. I zmarznięty. - A jak już skończysz się martwić, to mnie przytulisz? Zimno mi – dodałem, patrząc na niego z wyrzutem. Zamiast gadać jakieś głupoty, jakoś by mnie wygrzać, tak mi zdecydowanie bardziej pomoże.
<Piesku? C:>