Wielu rzeczy się spodziewałem, owszem. Ale nie.. tego. Zwłaszcza, że nie było to podszywane żadnym kłamstwem. Były pełne niepewności, strachu, bólu... i przede wszystkim szczere. Czyli coś, czego ostatnio w jego wypowiedziach brakowało. Już nie mówiąc o tym, że pierwszy raz ktoś mówi mi coś takiego. I sam nie do końca wiedziałem, co czułem po jego wyznaniu. Szok, to na pewno. Ale czy coś więcej...? Coś bardziej konkretnego? Nie wiem. Poniekąd mi się to spodobało. Poniekąd przerażało. I czułem, że to niewłaściwe, podobnie jak i on.
- To... nie tego się spodziewałem – powiedziałem cicho, wpatrując się w niego.
- Wiem. Wiem, że to nie powinno się wydarzyć. A jednak... ta głupia nadzieja we mnie żyje. Że, może... no wiesz... ale znam swoją pozycję. Gdybyś tak na mnie nie naciskał, nic bym ci nie mówił, ale wolę, żebyś znał prawdę, niż żebyś miał myśleć, że uważam cię za rozpieszczonego dzieciaka. Postarajmy się zachowywać tak, jak zawsze, proszę – dodał niby spokojnie, ale czułem w opuszkach coś jeszcze. Strach. Bał się, że ta relacja przestanie istnieć.
- Nie jestem w stanie dać ci teraz odpowiedzi. Muszę pomyśleć – powiedziałem w końcu, od razu czując jego rezygnację. Z góry założył, że moja odpowiedź będzie negatywna. A ja naprawdę nie wiedziałem.
- Rozumiem. Pójdę się przejść – odpowiedział, dalej na mnie nie patrząc.
- Nie wracaj za późno. W nocy nie jest bezpiecznie – poprosiłem, kiedy mnie omijał. Zauważyłem, że lekko się spina, ale z żaden inny sposób nie zareagował.
Opuścił cicho pokój, a ja zostałem sam.
Westchnąłem cicho, podchodząc do okna, by je otworzyć. Najwyższa pora, aby pozbyć się tych wszystkich zarazków z pokoju, a świeże powietrze pozwoli mi myśleć. Podczas przygotowywania herbaty intensywnie myślałem nad całą tą sytuacją między mną, a moim współlokatorem. Czyli to dziwne, delikatne, płochliwe uczucie... to było to uczucie do mnie? To by wiele tłumaczyło. Dlatego je tak ukrywał. I dlatego było w tym uczuciu coś pięknego, coś pociągającego, intrygującego... I coś takiego czuje do mnie? Na tę myśl uśmiechnąłem się łagodnie. To był chyba najwspanialszy komplement, jaki kiedykolwiek mógłbym dostać.
Tylko, co z tym zrobić?
Byliśmy młodzi. Bardzo młodzi. Hormony w nas szalały, możliwe, że to uczucie, choć piękne, jest tylko chwilowe. Więc, czemu by z tej chwili skorzystać? Młodość od tego jest. Od próbowania. Może to być na tyle poważne, na ile może to być w naszym wieku. Jego obecność jest dla mnie przyjemna, i wyglądem jest wspaniały... a od czego nie młodość, jeśli nie od korzystania? Seks już między nami był, więcej śpię w jego łóżku, niż w swoim, i wydaje mi się, że trochę jak para się zachowujemy. Może... może to też dlatego się tak mną opiekował? To nie była czysta bezinteresowność.
O ile będzie chciał... moglibyśmy spróbować.
Czekałem cierpliwie na Haru, zerkając co jakiś czas na zegarek. Było coraz to później, a ja mimowolnie się o niego martwiłem. Ilekroć wychodziłem, czułem na sobie czyjeś spojrzenie. A jak jemu coś zrobi?
W końcu jednak cichy szczęk klamki przerwał panującą ciszę. Aż podskoczyłem, bo kompletnie nie spodziewałem się tego dźwięku.
- Nie śpisz? - spytał zaskoczony, zamykając za sobą drzwi.
- Nie. Czekałem na ciebie – powiedziałem spokojnie, odkładając kubek. - Skończyłem moje rozmyślania.
- Rozumiem. Mam się spakować? - spytał niepewnie, zakładając najgorsze.
- Tak. Spakować się, i zająć miejsce obok mnie. Doszedłem do wniosku, że moglibyśmy spróbować. Jeśli oczywiście tego chcesz. Słyszałem, że najbardziej pragniemy tych rzeczy, których nie możemy dostać. Może więc, już mnie dostaniesz, przekonasz się, że wcale nie jestem warty twoich uczuć. A ja... nie żywię do ciebie uczucia, jakie ty żywisz do mnie. Ale dobrze mi w twoim towarzystwie. Podobasz mi się. Nie widzę powodów, byśmy mieli nie spróbować – odpowiedziałem całkowicie poważnie, czekając na jego odpowiedź.
<Piesku? C:>