Od Soreya CD Mikleo

wtorek, 15 lipca 2025

|
 Kilka dni wśród innych ludzi? Brzmiało cudownie. Znaczy, nie przeszkadzał mi mój przyjaciel, Mikleo jest cudowny i wspaniały, jednak pewnie ma mnie dosyć. Jestem trochę inwazyjny, i męczący, chociażby w tej chwili, widziałem, że się chce skupić na drodze, a ja co? Ja już potrzebowałem gadać. A nie mogłem. Nie chciałem go denerwować, i tak ma ze mną ciężko. Ale gdybym był te kilka dni wśród ludzi, znalazłbym sobie kogoś innego, kogo mógłbym męczyć. A Miki? Miki sobie odpocznie, w końcu. Może też dlatego chce zrobić sobie ten kilkudniowy postój? Na pewno, nie ma innego, racjonalnego powodu, by się zatrzymywać na tak długo. 
- Długo jeszcze? - spytałem po czasie, mając dosyć i tego chodzenia, i milczenia. Jak mówiłem, to przynajmniej nie słyszałem, jak mi w brzuchu burczy, a po wczorajszych jagódkach i sucharkach to trochę tak się domagał czegoś lepszego, albo chociaż bardziej sytego. 
- Sorey, minęło dopiero piętnaście minut – obwieścił mi, na co westchnąłem cicho. 
- Tylko piętnaście minut?! Miałem wrażenie, że minęły jakieś trzy godziny – burknąłem, mocno znudzony, zmęczony i głodny, i w ogóle wszystko było ze mną nie tak. Ale nie narzekałem. Nie mogłem narzekać. Wiedziałem, na co się piszę, i dlatego też nie mogę tego mówić na głos. Muszę to przeżyć z godnością, i być jak najmniejszym obciążeniem dla Mikleo, już i tak wystarczająco dużo ma przeze mnie problemów. 
- Twoje wyczucie czasu jest okropne – powiedział rozbawiony, chowając mapę. Czyli przez jakiś czas droga będzie prosta, bo gdyby nie była prosta, to by dalej się patrzył w mapę. Ale to lepiej dla mnie, zdecydowanie bardziej wolałem, kiedy Miki zwracał na mnie uwagę, albo chociaż mnie słuchał. Bo jak tak mówię, a on mnie słuchał, to wtedy nie czuję się tak opluty. A jak później to słucha, to wszystko pamięta, i to jest takie miłe... mało kto pamięta, co ja mówię. I to zawsze było smutne. Ja też nie pamiętam wszystkiego, albo niektóre rzeczy źle rozumiem, ale to nie jest tak, że kompletnie nic nie pamiętam. A w niektórych moich relacjach to się powtarzało nagminnie, że coś mówiłem, mówiłem, i nikt nic z tego nie pamiętał. 
- We mnie jest wiele okropnych rzeczy. Zdolności kulinarne moje też są okropne. Umiejętności czytania mapy też jest okropna. O, i gust do chłopaków. Biorąc pod uwagę, jak często mi się nie udawało, to tak, to też jest okropne – wyszczerzyłem się do niego, obserwując jego małe załamanie. Nie lubił, kiedy mówiłem źle o sobie, ale co ja mam zrobić, jak taka była prawda? Ja byłem do niczego, on był tak wspaniały, koniec kropka. 
- Może... za bardzo szukasz? Jak szukasz za bardzo, to też nie jest zdrowe – zaproponował, zerkając na mnie kątem oka.
- Może... ale jakoś tak dziwnie się czuję bez nikogo. Jak mam kogoś, to mam poczucie, że nie jestem sam. A ja nie lubię być sam. Nie zawsze było jak z bajki, nie miałem to wsparcie w drugiej osobie, ale przynajmniej nie byłem sam. To jest dla mnie bardzo ważne – powiedziałem cicho, wpatrując się przed siebie. Nie wiem, jak Miki lubił bycie samemu, to było okropne uczucie. 

<Owieczko? c:>

Etykiety

Archiwum