Jemu łatwiej było mówić. W końcu, on jest spokojny, opanowany, łatwiej było mu na pewno się wczuć i w ogóle zacząć tę medytację. Ja przecież będę musiał przestać mówić i się skupić. To jest w ogóle możliwe w moim przypadku? Nie wydaje mi się. To miło, że Miki we mnie wierzy, dobrze to o nim świadczy, ale ja jestem realistą, i wiem, że to niemożliwe. Oczywiście, że spróbuję, ale wydaje mi się, że to będzie raczej mało efektowne w moim przypadku. Ja się po prostu do takich rzeczy nie nadaję.
- Żeby tylko tak twoja wiara potrafiła czynić cuda – westchnąłem cicho, jakoś tak nie do końca pozytywnie nastawiony.
- Też musisz w siebie uwierzyć – stwierdził, na co pokręciłem głową.
- Zdecydowanie bardziej wolę wierzyć w ciebie. Ty na to bardziej zasługujesz, zwłaszcza po tym roku mieszkania jedynie z dziadkiem. Gdybym wiedział, że on jest dla ciebie aż tak okropny, nie pozwoliłbym ci do niego wrócić – powiedziałem, przyglądając się mu z uwagą i smutkiem. Wiedziałem, że jego dziadek jest surowy, i wiele mu można zarzucić, ale nie sądziłem, że jest aż tak źle. Mówił, że jest surowy, ale nie sądziłem, że jest aż tak źle.
- Nie było tak źle – stwierdził, jak zwykle za bardzo się tym nie przejmując.
- Było. Ale już nie jest. I nie będzie. Ja już tego dopilnuję – odpowiedziałem, chcąc by miał tę pewność, że go nie zostawię i już będę przy nim. I zawsze będę go pilnował przed wszystkim i każdym.
- Wiem, wiem. I jestem ci za to bardzo wdzięczny – cicho westchnął, patrząc gdzieś przed siebie.
- Nie musisz. Jesteś moim przyjacielem, dla ciebie zrobiłbym wszystko, byś był tylko szczęśliwy – odparłem zgodnie z prawdą, uśmiechając się do niego szeroko. Jestem prostym człowiekiem, czy tam aniołem, dla moich najbliższych jestem w stanie zrobić wszystko. I jakoś się tak złożyło, że to Miki jest tym najbliższym. Najlepiej się z nim czuję, najprzyjemniej mi się z nim i rozmawia, i milczy, i wszystko robi. Gdybym ja miał takiego chłopaka, jak Miki, to ja bym był wniebowzięty. No ale gdzie ja takiego znajdę? I czy kiedykolwiek takiego znajdę. W końcu, nie ma nikogo bardziej idealnego od Mikleo; wygląda wspaniale, jak dla mnie perfekcyjnie, i się świetnie dogadujemy... tylko jest moim przyjacielem. I tego się powinienem trzymać.
Mikleo nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął delikatnie. Rany, jak ja się nie mogłem na niego napatrzeć. Wygląda naprawdę wspaniale, aż po prostu nie mogłem oczu od niego oderwać. Mój przyjaciel zauważył, że wpatruję się w niego intensywnie, przez co na jego polikach pojawił się bardzo subtelny róż. Mój Panie, jakiż on był słodki. Zawsze był taki słodki, czy jakoś tak teraz się taki stał?
- Patrz się na drogę, bo zaraz się potkniesz i kto cię później będzie zbierał z ziemi? - pstryknął mnie w nos, wybudzając z zaskoczenia.
- Mój najlepszy przyjaciel, oczywiście. Bo wiem, że zawsze mogę na ciebie liczyć – uśmiechnąłem się do niego szeroko, nie przejmując się tym, że zaraz wejdę w jakieś drzewo, czy coś. Miki dopilnuje, bym sobie takiej głupiej krzywdy nie zrobił. A jak sobie zrobię, to się może nauczę. Albo i nie, bo mi to chyba nic nie pomoże.
<Owieczko? c:>