Od Soreya CD Mikleo

niedziela, 6 lipca 2025

|
 Czyli muszę mniej mówić. To może być ciężkie. Mikleo myśli przed pytaniem, dobiera słowa, zastanawia się. I zanim się zastanowi, to ja się niecierpliwię, i dopowiadam sobie. Cierpliwość zdecydowanie nie jest moją mocną stroną. Oby mnie tylko kiedyś za to nie znienawidził. Tego bym nie zniósł.
- Postaram się być bardziej cierpliwy – odpowiedziałem, zabierając się za mycie zębów. 
- Dobrze. Ja doceniam. Kładziemy się spać? - zapytał, przyglądając mi się z uwagą. 
- Chyba tak... no bo pakować to my się będziemy jutro, co nie? - zapytałem, zerkając na wnętrze namiotu w którym był mój plecak. 
- Chyba tak. Rano i tak będziemy korzystać z tych rzeczy, więc nie ma co ich szukać – stwierdził, na pokiwałem głową.
- No to chyba idziemy spać – odpowiedziałem, wchodząc do środka namiotu. Nie podobało mi się to, że wczesnym rankiem mieliśmy ruszać. Miałem nadzieję, że się jak tak odrobinę wyśpię. - Jeżeli będę gadać przez sen to wybacz. Zdarza mi się to czasem – odpowiedziałem, padając na swoją część. 
- Ależ doskonale o tym wiem. Przecież z tobą dzieliłem pokój, pamiętasz? - odpowiedział, zamykając wejście do namiotu i kładąc się naprzeciw mnie. 
- No tak. Szczerze, to zapomniałem o tym. Mam wrażenie, że cię poznaję na nowo – uśmiechnąłem się przepraszająco, kładąc głowę na kurtce, która to służyła mi za poduszkę. - Nigdy na to nie narzekałeś. Jak teraz dzieliłem pokój z innymi, zawsze na mnie narzekali, że nie mogli się wysypiać, bo gadałem przez sen. Albo krzyczałem. Też zdarza mi się mieć koszmary. Odkąd odszedłeś, tak właściwie. Ale teraz jesteś znów, i moje noce są spokojne. Przynajmniej na razie. Ciekawe, czym one były spowodowane. 
- Pamiętałeś, co ci się śniło wtedy? - zapytał, na co pokręciłem głową. 
- No tak właśnie nie do końca. Coś związanego z tobą. Ale co konkretnie? To ja ci nie powiem. Nigdy swoich snów nie pamiętam. Ale jeżeli dzieje się w nich to, co mówię... no, to są to strasznie głupie sny – wygodniej ułożyłem się na swoim posłaniu. - Więc jak usłyszysz, że tańczę z jakimiś zwierzakami, czy jakieś inne dziwne rzeczy, no to nie wnikaj. A jak będę bardzo głośny, to mnie budź i się nie wahaj. 
- Skoro mi wtedy nie przeszkadzało, to teraz też mi nie przeszkodzi – stwierdził, na co się łagodnie uśmiechnąłem. Ależ on był kochany. No po prostu najlepszy. Nie ma istoty lepszej niż on. 
- Mam nadzieję, że tak będzie – przyznałem, patrząc na niego z uwagą. - Powinniśmy iść już spać prawda? 
- Powinniśmy. Przypominam, że wcześnie rano musimy wstać, by pokonać jak największy dystans – powiedział cierpliwie, na co westchnąłem ciężko. 
- No tak, tak... ale w sumie to mi się nie chce. Pogadałbym sobie. O tej porze najlepiej się rozmawia – przyznałem, szeroko się uśmiechając. - Ale ty pewnie jesteś zmęczony, co nie? To może powinienem cię zostawić w spokoju? - zapytałem zmartwiony, że może już mnie na dzisiaj mieć trochę dosyć.

<Owieczko? C:> 

Etykiety

Archiwum