Myślałem, że nigdy go nie powstrzymają, tylko będą po prostu na niego krzyczeć i nic nie robić. Nasz przeciwnik był silny. Bardzo silny, przebicie się przez jego bariery mentalne było dla mnie bardzo trudne, a jak się przemienił, to w ogóle było niemożliwe; zwierzęce umysły były dla mnie zbyt skomplikowane, nieprzewidywalne. Dobrze, że mogłem wesprzeć Haru w inny sposób, ale czy tak naprawdę to coś dało? Byliśmy strasznie słabi, w porównaniu z nim. Nigdy nie uważałem się za słabeusza, ale przy nim byliśmy całkowicie bezbronni, jak niemowlaki.
W końcu śledczy zareagowali, pacyfikując Powella dosyć szybko i całkiem sprawnie za pomocą swoich mocy. Ewidentnie jeden go osłabił, drugi odsunął od Haru tylko po to, by następnie przytrzymać mojego współlokatora. Tak jak myślałem, Haru za bardzo nad sobą nie panował, chciał go zabić, by się zemścić.
- Uspokój się, Kato – rzucił Kabura, starając się go ogarnąć.
- Ten skurwysyn chciał mnie wrobić – warknął, próbując się wyrwać.
- Odpowie za to, i za morderstwo. Nie pogarszaj swojej sytuacji – po tych słowach się trochę uspokoił. Spojrzał spode łba na jednego mężczyznę, drugiego, i wytarł z krew z rozwalonej wargi. - Co wy w ogóle tu robicie?
- Przyszedłem zobaczyć, jak się miewa moja kuzynka. Powell był u niej, natknąłem się na niego na korytarzu, chciał mnie gdzieś zabrać. Gdyby nie Haru, pewnie mielibyście kolejną ofiarę – wyjaśniłem spokojnie patrząc, jak zakuwają już przemienionego mężczyznę. Czyli się dowiedzieli, że to on. Albo mieli podejrzenie. Może za szybko ich skreśliliśmy?
- Wyraźnie wam powiedzieliśmy, że macie nie wychodzić z pokoju – odezwał się Kanato, pomagając swojemu partnerowi w podniesieniu nieprzytomnego mordercy.
- Musiałem zobaczyć co u Suzue – burknąłem, krzyżując ręce na piersi.
- Później z wami porozmawiamy. Wracajcie do siebie.
- To koniec. Możesz się uspokoić – powiedziałem do Haru łagodnie, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Oby. Kto wie, czy się jeszcze nie wywinie – mruknął, idąc wraz ze mną do pokoju.
- Nie wydaje mi się. Zignorował polecenia, ewidentnie chciał cię zabić. Nie wiem, jak głupi musieliby być, by go teraz wypuścić i dalej obarczać ciebie – powiedziałem zerkając do pokoju Suzue. Nie było jej w środku, co trochę mnie zaniepokoiło. Chyba, że udała się gdzieś, gdzie jest więcej osób? Później do niej zajrzę. Może nawet dobrze, że jej tutaj nie było. Coś by jej jeszcze zrobił.
- Uwierzę, jak dopiero oficjalnie powiedzą, że schwytali mordercę – wyznał, na co pokiwałem głową.
- Tak też można. W ogóle, nie spodziewałem się, że po mnie przyjdziesz. Byłem pewien, że też mnie rozszarpie, jak tamtą dziewczynę – dodałem, patrząc na niego z... sam nie wiem, chyba byłem wdzięczny. Sam niewiele byłem w stanie zrobić. Więc tak właściwie uratował mi życie. Dziwna myśl.
<Piesku? c:>