Od Soreya CD Mikleo

czwartek, 10 lipca 2025

|
 Czułem sie okropnie za każdym razem, kiedy moje próby obudzenia skrzydeł kończyły się niepowodzeniem. I chociaż Mikleo nie dawał tego po sobie znać czułem, że go zawodzę, i nie tego się po mnie spodziewał. Coraz bardziej zaczynałem wątpić w to, że jestem aniołem. Ktoś tak powiedział, tak byłem wychowywany, ale czasem miałem wrażenie, że coś tu nie działa. 
– Może ja się ze skarpy rzucę, i wtedy coś się pojawi – burknąłem, mocno zirytowany. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że to też nie miałoby sensu, bo w ostatnim momencie uwolni się Echo. Nic tu we mnie nie ma sensu. 
– Nie wydaje mi się, abyśmy w najbliższych kilku dniach mijali jakąś skarpę, dlatego pozostają mniej drastyczne metody. Poczułeś się chociaż trochę inaczej? – zapytał, przyglądając mi się z uwagą. Siedzieliśmy w namiocie, ponieważ znów padało. Natrafiliśmy na jakiś bardzo beznadziejny tydzień, nic tylko pada, i pada, i albo wyruszamy późno, albo w połowie dnia musimy stawać. Przeze mnie. 
– Może bardziej beznadziejnie – westchnąłem cicho, wpatrując się tępo w ścianę namiotu. 
– Może... może powinniśmy się zabrać za to od innej strony? – zaczął głośno myśleć, co wzbudziło moje zainteresowanie. 
– Co masz na myśli? – zapytałem, patrząc na niego z uwagą. Coś wymyślił? Na pewno coś wymyślił. On jest i mądry, i pomysłowy, i na pewno już coś wymyślił, w przeciwieństwie do mnie, on to naprawdę jest niesamowity. 
– Ciągle powtarzasz, że nie jesteś aniołem, i myślę, że poniekąd masz rację. Trochę odbiegasz zachowaniem od aniołów, więc pewnie nie jesteś czystej krwi, a jeżeli odkryjemy, z czym jesteś wymieszany, może to uspokoi twój umysł, i będzie ci łatwiej przywrócić te skrzydła? – zaproponował, wywołując u mnie zaskoczenie. Może to miało trochę sensu, ale rodzi jeszcze jedne pytania. 
– Nie wiem, jak chcesz się o tym dowiedzieć, to pierwsza sprawa. A druga jest taka, co, jeżeli przez to, że jestem mieszańcem, nie będę w stanie tych skrzydeł przywołać? – wyznałem mu swoje lęki, patrząc niepewnie na Miki'ego. 
– Muszą być jakieś sposoby. Najłatwiej byłoby nam podpytać twojej rodziny, ale... cóż, tego już nie sprawdzimy. Może ktoś w najbliższej wiosce będzie miał jakiś pomysł? Na nic lepszego w tej chwili nie wpadnę – wyznał, na co pokiwałem głową. – I według mojej wiedzy, to wszystkie hybrydy aniołów mają skrzydła, zatem i ty się tym nie przejmuj. Po prostu rozwiążemy ten problem w tobie i cała reszta też się rozwiąże. 
– A co, jak ja jestem problemem? – rzuciłem, na co Mikleo uderzył mnie w tył głowy. Nie za mocno, by nie zrobić mi większej krzywdy, ale i nie za lekko, bym na pewno to poczuł. 
– Jeszcze raz rzucisz takim tekstem, to sam wyruszę w dalszą drogę – zagroził, na co westchnąłem cicho. 
– Przepraszam – powiedziałem, siląc się na przepraszający uśmiech. – Myślisz, że dziadek wiedział, że coś jest ze mną nie tak? I dlatego oddał mnie komuś innemu, bo miałem w sobie za mały potencjał? – zapytałem cicho, nerwowo bawiąc się palcami. 

<Owieczko? c:>

Etykiety

Archiwum