Nie byłem jakoś bardzo specjalnie optymistycznie nastawiony do tej lekcji geografii w jego wykonaniu. Przecież ja już to miałem, i co mi z tego wyszło? Coś tam się nauczyłem, chociaż z ledwością, z ledwością zdałem, no i zapomniałem. I teraz znów muszę przez to przechodzić? A najgorsze jest to, że nie będę mógł o tym zapomnieć, co może być trudne. Mój umysł jest bardzo prosto skonstruowany; pamiętam tylko ważne rzeczy. Zazwyczaj są to ważne rzeczy o innych osobach, a nie o otaczającym mnie świecie. Skoro tyle żyłem bez tej wiedzy i przeżyłem, to przeżyję jeszcze dłużej. A rzeczy o innych osobach muszę pamiętać, by sprawiać im przyjemność. Ludzie bardzo lubią, kiedy pamięta się szczegóły, o których raz wspominali; ile im to zawsze radości sprawia... aż miło patrzeć na ich rozweselone twarze. To zawsze mi taką przyjemność sprawiało.
Mikleo mi powoli zaczął tłumaczyć, co z czym i jak się je. Że trzeba odpowiednio mapę ułożyć, rozłożyć, na co zwracać uwagę, jak określić odległość. A ja? Ja słuchałem. I bardzo, ale to bardzo starałem się zapamiętać i zrozumieć, no ale tu wychodzą jakieś rzeczy matematyczne, jak chodzi o odległości. I też trzeba się było znać na kierunkach, a ja? Ja się nie znałem na kierunkach. Miki mi tłumaczył, jak je określić za pomocą słońca, no ale jak będzie pochmurno? Albo deszcz? To co wtedy? Potrzebny był kompas, ale my czegoś takiego nie mieliśmy. Ani nie wpadłem na to, by go wziąć, ani takowego nie miałem.
- Więc biorąc pod uwagę to, jaki dystans przebiliśmy dzisiaj, w którym miejscu, mniej więcej, powinniśmy się zatrzymać jutro? - zapytał, przyglądając mi się z uwagą.
- Nooo... - spojrzałem na mapę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie miałem pojęcia, jak to wyliczyć. Wiem, że chyba się będziemy poruszać w dół rzeki, chyba, więc moje opcje są trochę ograniczone, ale to dobrze w tym przypadku. - Jeżeli pogoda będzie w porządku, no to pewnie tu?
- Ale ty pytasz czy odpowiadasz? - spytał spokojnie, nie dając po sobie poznać, czy odpowiedziałem dobrze, czy też źle.
- Odpowiadam. Chyba – odparłem niepewnie, mając nadzieję, że zaraz się ta lekcja skończy.
- Prędzej to ty strzelasz. Mówiłem ci, że musimy dotrzeć do mostu, by przekroczyć rzekę... - Miki pokręcił z niedowierzaniem głową, chyba będąc zmęczony tą lekcją. A co ja mam powiedzieć? Też jestem padnięty. Mój mózg wręcz się przegrzał z natłoku tych wszystkich informacji. - Jutro może lepiej będzie. Teraz może medytacja, co?
- By znaleźć swoje wewnętrzne ja, tak? Nie mam do tego teraz głowy, zmęczony jestem – mruknąłem, padając na koc.
- Jak nie będziesz ćwiczyć i nie będziesz konsekwentny, skrzydła się same nie pojawią – powiedział, na co westchnąłem ciężko, trochę zirytowany. Do tej pory cały czas ciężko trenowałem, i co? I nic. Jak teraz jeden dzień sobie odpuszczę, nic się nie stanie. Podobnie jak nic się nie stanie, jeżeli będę dzisiaj medytować. O ile w ogóle by mi się udało, nie miałem do tego głowy w tej chwili.
- Pomedytuję, jak już się umyję – mruknąłem bardzo potrzebując w tej chwili odpoczynku i wyciszenia, miałem zbyt przeciążoną głowę do takich rzeczy.
<Owieczko? c:>