Od Soreya CD Mikleo

środa, 9 lipca 2025

|
 Czując, jak ktoś mną potrząsał, wymamrotałem swoje standardowe „jeszcze pięć minut”. Kto to widział, tak wcześnie wstawać? Przecież to ani niepraktyczne, ani miłe. Potrząsanie jednak nie przestało, co więcej, przez mój sen przebijał głos Mikleo. Chyba nie mam wyjścia, muszę wstać, chociaż tak mi się nie chciało... Otworzyłem niechętnie oczy, od razu dostrzegając zniecierpliwioną twarz mojego przyjaciela. Czemu on był taki niecierpliwy? Dzieje się coś? Jak raz sobie trochę pośpimy, no to przecież nic złego się nie stanie. Prędzej czy później dotrzemy do naszego celu, a skoro tu mamy i nawet wygodne łóżka, i nie najgorsze jedzenie, to nie musimy się martwić o zapasy. Po co więc ruszać tak szybko? Jeden dzień odpoczynku... czy ja proszę o tak wiele? 
– Już nie śpię – wymamrotałem, przecierając zaspane oczy. – Co jest tak późno? Nie czekają mnie codzienne lekcje geografii i samodzielne gotowanie? – zapytałem, przerażony tą myślą. Przecież ja zginę. Mózg, albo raczej jego resztki, doszczętnie mi się przegrzeje, i jeszcze przy okazji z głodu umrę. Albo się zatruję. Myśl ta obudziła mnie od razu, wszystko, tylko nie to. 
– Odpuszczę ci, bo to nie była twoja wina. Też zaspałem. Ale teraz każda minuta zwłoki to twoja wina, więc lepiej się pospiesz. 
Na te słowa od razu zerwałem się z łóżka. Zrobię wszystko, byleby nie mieć tych lekcji i samotnego gotowania. Szybko poszedłem do łazienki, by umyć się przed podróżą. Robiłem to oczywiście wczoraj po powrocie, ale jak często będę mieć ciepłą wodę do kąpieli? No właśnie nie będę mieć. A ja jednak zdecydowanie bardziej byłem fanem takiej ciepłej kąpieli, niż lodowatej. Miałem nadzieję, że wkrótce znów zajdziemy do jakiejś wioski, chociażby po taką kąpiel. 
Po kąpieli się szybko się ubrałem w jakieś pierwsze lepsze rzeczy, które to wcześniej złapałem, i nie kwapiąc się o swoją fryzurę; to i tak nie miało sensu, moje włosy ułożą się, jak chcą, niezależnie od tego, co ja teraz z nimi zrobię. 
– Gotowy – odpowiedziałem, wręcz wybiegając z łazienki, czym mocno zaskoczyłem Mikleo, który właśnie pakował jedzenie do mojego plecaka. 
– Tego... Tego to ja się po sobie nie spodziewałem – powiedział, ewidentnie zszokowany. 
– Nie będzie tych lekcji z geografii, prawda? – zapytałem z nadzieją, nawet tego ukrywając. 
– Nie, nie. Ale taka motywacja wspaniale na ciebie wpływa, dobrze to wiedzieć – powiedziawszy to podszedł do mnie, by poprawić moje włosy. – Tylko te włosy... Nie mogłeś ich jakoś ułożyć? 
– A po co? Nie dość, że za chwilę i tak się ułożą jak chcą, to jeszcze idziemy do lasu. Po co mam się w lesie stroić? – zapytałem, dając mu poprawić i moje włosy, i ubranie, które po prostu były na mnie założone, a to, czy były pogniecione czy potargane... cóż, po co się tym przejmować? 
– No nie wiem, chociażby dla mnie? Ja cię widzę cały czas, więc lubię, kiedy ładnie wyglądasz – odpowiedział, co dało mi do myślenia. Skoro on tego chce... 
– Postaram się teraz zwracać na to większą uwagę, przepraszam – dodałem, uśmiechając się do niego przepraszająco. 

<Serafinku? c:>

Etykiety

Archiwum