Będąc całkowicie szczerym przed samym sobą, muszę przyznać, że w nocy naprawdę napatrzyłem się na jego ciało. Może właśnie w tym tkwił mój problem, że kompletnie tego nie pamiętałem. Dlatego teraz, korzystając z okazji, chciałem nadrobić stracone chwile i chociaż przez moment nacieszyć oczy. Trzeba mu oddać, że miał naprawdę piękne ciało. Skoro sam je przede mną odsłaniał, nie widziałem powodu, żeby odwracać wzrok.
- Na moje nieszczęście niewiele pamiętam z tej nocy, więc miło jest chociaż teraz odzyskać te brakujące wspomnienia - Stwierdziłem, uśmiechając się do niego głupkowato.
Mój towarzysz przewrócił oczami, najwyraźniej nie dowierzając mojej bezgranicznej głupocie. Cóż, nic nie poradzę na to, że jestem tak otwarty i że, co najważniejsze, zawsze mówię wprost to, co myślę i czuję.
- Jesteś naprawdę głupi - Burknął z nutą rozbawienia zmieszaną z lekkim zażenowaniem.
Nie mogłem się z nim nie zgodzić. Byłem głupi, i to był fakt, którego nie dało się podważyć.
- Wiesz, nie powiedziałeś mi niczego nowego. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jestem głupi. Można powiedzieć, że to moja życiowa specjalizacja… której nigdy, przenigdy, nie chciałem - Wyjaśniłem, wzdychając teatralnie.
Podniosłem się z jego łóżka, powoli i niechętnie. W końcu nie było ono moje i musiałem wrócić na swoje miejsce, żeby zrobić mu przestrzeń. Nie miałem prawa zachowywać się tak, jakbyśmy byli czymś więcej niż dwójką ludzi przypadkowo dzielących tę noc.
Zanim jednak się odsunąłem, przez ułamek sekundy zawahałem się, jakbym chciał jeszcze raz na niego spojrzeć, tak po prostu, żeby zapamiętać go dokładniej. Może żeby móc do tych obrazów wrócić wtedy, gdy wszystko znów zacznie wydawać się zbyt puste.
- Wiesz, wydaje mi się, że nie powinieneś mi tak odpowiadać. Powinieneś się zdenerwować, zaprzeczyć, zachować się... no nie wiem, trochę inaczej. Zrobić cokolwiek innego, a ty po prostu się zgadzasz? - Uniósł brew i patrzył na mnie z mieszaniną rozbawienia i frustracji, jakby próbował odgadnąć, czy to wszystko jest jakimś dziwnym żartem.
Przez sekundę zawahałem się, ale koniec końców wzruszyłem ramionami z udawaną obojętnością.
- Absolutnie nie. Nie powinienem reagować inaczej. Ja po prostu akceptuję to, jaki jestem, i nie zamierzam nikogo udawać - Powiedziałem spokojnie, choć w środku czułem lekkie ukłucie niepewności. Szybko jednak je w sobie stłumiłem, starając się wyglądać na beztroskiego.
Z rozmysłem rozłożyłem się wygodnie na swoim łóżku. Materac trochę zapadł się pod moim ciężarem, a ja poczułem znajome przyjemne ciepło koca. Gdy tak na mnie patrzył, miałem wrażenie, że w jego oczach odbija się wszystko, czego sam w sobie nie znosiłem, lenistwo, upór, ta specyficzna obojętność, która czasami była tylko maską.
- Nie wierzę w to, co właśnie słyszę - Westchnął w końcu z rezygnacją. Pokręcił głową i bez dalszych komentarzy wszedł do łazienki. Drzwi zamknęły się za nim z cichym kliknięciem, a ja zostałem sam w tej przedziwnej ciszy.
Przez chwilę wpatrywałem się w sufit, w zacieki, które wyglądały jak mapy nieodkrytych lądów. W głowie miałem pustkę, tę samą, która ogarniała mnie coraz częściej, odkąd zacząłem na serio zastanawiać się, kim właściwie jestem i czego od siebie oczekuję.
Co robiłem w tym czasie? To było całkowicie oczywiste. Po prostu leżałem. W tej pozycji było coś uspokajającego, coś tak absurdalnie komfortowego, że aż poczułem lekkie wyrzuty sumienia. Przecież mógłbym wstać, zrobić coś produktywnego, pouczyć się, ogarnąć ten bałagan. Ale tak szczerze? Nie miałem na to siły. Ani ochoty, tak dobrze mi tu było.
<Paniczu? C:>