To, co mi powiedział, było takie piękne. Tylko... jak ja powinienem to interpretować? Nie brzmiało jak to, co mógłby powiedzieć „tylko” przyjaciel, przynajmniej według mnie. Ale czy według niego także, to nie mam pojęcia. Co jak co, ale on może mieć zupełnie inne patrzenie na świat, inaczej interpretować pewne zdarzenia. To chyba było w nim najtrudniejsze; on odbiera świat na swój własny, specyficzny i wyjątkowy sposób, którego ja nie rozumiem. Dlatego tak bardzo się boję, że coś zaraz popsuję. I co ja mam teraz z tym zrobić?
– To... to chyba tutaj zostajemy – wymamrotałem, starając się jakiś ogarnąć, przestać się tak wstydzić. Mikleo przecież nic takiego nie zrobił, ani nie powiedział, a jednak wystarczyło, bym się paskudnie zarumienił.
– Zaraz powinienem ci przynieść obiad. Najwyższa pora coś zjeść – Mikleo nie skomentował mojego beznadziejnego zachowania, ale widziałem jego bystre spojrzenie na sobie. Co się są nim kryło? Gdybym tylko się dowiedział... Wszystko byłoby łatwiejsze, pewniejsze, i ja bym się tak nie stresował.
– Zjadłem naleśniki. To mi wystarczy na cały dzień – powiedziałem nie chcąc, by wydawał pieniądze na tak błahe sprawy.
– No ty chyba sobie żartujesz – niby brzmiał spokojnie, ale wyczułem to oburzenie i niedowierzanie.
– No... nie? Powinniśmy przecież oszczędzać pieniądze, prawda? Już sobie pojadłem dzisiaj, teraz mam tę lemoniadę... myślę, że mi starczy. Może jakąś bułeczkę wieczorem... Ale to dopiero wieczorem. Do tego czasu nic nie muszę jeść – wzruszyłem ramionami, nie czując za bardzo głodu, a przynajmniej tak mi się w tej chwili wydawało.
– Jedzenie nie jest czymś, na czym oszczędzamy. Potrzebujesz jeść, musisz się rozwijać, co jest naturalne dla chłopca w twoim wieku – powiedział cierpliwie, a ja poczułem się, jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek. Dla chłopca... a więc ma mnie za chłopca. Powinienem zrobić coś, by zobaczył we mnie kogoś bardziej dojrzałego. W końcu, nie byłem aż takim chłopcem. Gdybym był chłopcem, nie zdecydowałbym się na opuszczenie Akademii, czy postawienie się dziadkowi, czy... No, na pewno coś by się jeszcze znalazło, ale nie potrafiłem teraz tak szybko myśleć. – Wszystko w porządku? – dopytał Miki, oczywiście od razu zauważając, że coś jest nie tak ze mną. Ale czy zauważył, co mi się nie spodobało? Ciężko było mi stwierdzić.
– Tak, tak, tylko... – tutaj zawahałem się na moment zastanawiając, czy powinienem się do tego przyznać, czy może udowodnić? A może po prostu dopytać, dowiedzieć się? – Nie jestem wcale aż takim chłopcem – dodałem oburzony, pusząc lekko swoje policzki. Nie chciałem w końcu słuchać tego więcej. Może sobie tak myśleć, ale niech mi tego nie mówi.
<Owieczko? c:>