Od Soreya CD Mikleo

wtorek, 22 lipca 2025

|
 Jak nigdy pilnowałem się tego, by kupić dokładnie to, co trzeba było. Nie tylko wszystko do lemoniady, czyli i miętę, i owoce, ale także do mojego ręcznie robionego prezentu dla niego, czyli rzemyczki oraz mały, niebieski kamyczek – akwamaryn. W pierwszej chwili chciałem kupić ametyst, który by pasował do jego cudnych oczu, ale cena tak trochę mnie zmiotła z planszy. Może kiedyś coś mu sprawię z ametystem. Jeszcze nie wiem, co takiego; czy bransoletkę, czy pierścionek, czy naszyjnik, a może kolczyki...? O, jakże by pięknie wyglądał z kolczykami! Problem był taki, że nie miał przebitych uszu, podobnie jak ja... ale da się to jakoś obejść. Takie długie, wiszące, ale i jednocześnie delikatne nieprzesadzone, które to pasują do jego gracji i elegancji. Już miałem wizję, jaka to jego biżuteria mogłaby znaleźć się na jego uszach. Gdybym tylko był złotnikiem... ale mógłbym takiego spotkać. Mógłbym narysować kilka projektów, dopóki nie będzie perfekcyjny, i wtedy, kiedy już spotkam jubilera, no to mógłbym mu to zlecić. Tylko muszę uzbierać pieniądze. Dużo pieniędzy, jeżeli chcę, by taki prezent był i dobrze zrobiony, i z najlepszych materiałów. Powinienem więc jak najlepiej wykorzystać te dni, przez które tu będziemy, i zarobić jak najwięcej. I korzystać z każdej takiej sposobności. Muszę więcej oszczędzać. Cóż... no, na łóżku nie zawsze przecież muszę spać. Nie muszę aż tyle jeść. Będę oszczędzał nieco więcej na sobie, i jakoś to będzie. 
- Ależ oczywiście. Udało mi się nawet pożyczyć od pana gospodarza dzban, i szklanki. Nie mam tylko lodu. Ale z chłodem chyba sobie poradzimy, masz wspaniałe umiejętności, więc... - uśmiechnąłem się głupkowato, stawiając materiałową torbę na stole. Moje drobne rzeczy już dawno schowałem do kieszeni. Jak tylko Mikleo na chwilę gdzieś pójdzie, no to będę musiał je szybko przełożyć do plecaka. Tylko, kiedy ja to będę robić...? Może, jak Miki będzie spać? Jak zawsze to chyba ja pierwszy odpadałem. Teraz będę musiał jakoś to rozkminić. Ale ja już się postaram. W końcu, tego chce, prawda? Postarać się. I tak planuję zrobić. 
- Myślę, że sobie z tym jakże trudnym zadaniem poradzę – stwierdził, uśmiechając się łagodnie, podchodząc do mnie. - Pomóc ci w czymś? - zapytał, stając przy mnie. 
- Pytanie, czy jest w czym? Przygotowanie syropu miętowego to chwila, wyciskanie soku też... wydaje mi się, że mogę dać sobie radę. A ty możesz odpocząć – powiedziałem, nie uważając, abym potrzebował w tej chwili pomocy.
- Jeden z nas może zająć się tym całym syropem, a drugi wyciskaniem soku – zaoferował, na co powoli pokiwałem głową. 
- Do syropu potrzeba garnuszka i ognia. Możemy niby tutaj ogień w kominku rozpalić, no ale... czy chce nam się to pomieszczenie ocieplać? Chociaż, czy chcemy przeszkadzać tam w kuchni? To chyba nie byłoby zbyt grzeczne – zacząłem myśleć na głos, odwracając głowę w stronę mojego wspaniałego przyjaciela. Szczerze, trochę się obawiałem wchodzić do kuchni. Byłem tam na chwilę, i tam wszyscy pracowali szybko, w swoim rytmie, i niedobrze się tam czułem. Byłbym tak jak takie piąte koło od wozu. 

<Owieczko? c:>

Etykiety

Archiwum