Szczerze mówiąc, czy kimś takim jak on można się w ogóle nacieszyć?
Nie sądzę. Jest zbyt idealny, zbyt doskonały… inny, w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Każde jego spojrzenie, każdy gest nosi w sobie jakąś niewypowiedzianą tajemnicę, jakby świat wewnętrzny, który w sobie nosi, był zbudowany z rzeczy niedostępnych dla zwykłych ludzi. A jednak, mimo tej niedostępności, był tu, obok mnie. Na chwilę. Na tę noc.
- Najwidoczniej wciąż mam cię zbyt mało - Powiedziałem z uśmiechem, pozwalając sobie na nutę zuchwałości. Wiedziałem, że to lubi. Tę grę. Tę iluzję, że mam nad nim jakąkolwiek kontrolę.
Nie odpowiedział od razu. Spojrzał na mnie z tym swoim półprzymkniętym spojrzeniem, w którym nie było złości ani rozbawienia, jedynie obojętna, zmysłowa pewność siebie.
- Hm… W takim razie może się zastanowię, czy zasługujesz, by nacieszyć się mną także w nocy - Rzucił z lekkością, która miała mnie zdeprymować. Ruszył w stronę łazienki. Jego sylwetka, nagie plecy, smukła linia ramion, wciąż jeszcze naznaczona śladami naszej bliskości, powoli znikała za drzwiami.
Usłyszałem szum wody.
Cisza, która nastała, nie była zwykła. Była gęsta od myśli.
Leżałem na łóżku, patrząc w sufit. Powietrze pachniało jego perfumami, chłodnymi, drzewnymi, lekko piżmowymi. Przypominały mi o wszystkim, czego nie potrafię w nim pojąć. O jego dystansie, który był jak mur, ale jednocześnie jak zaproszenie. On wciąż był pomiędzy. Nigdzie w pełni. Nawet teraz, oddzielony cienką ścianą i dźwiękiem wody, był jednocześnie blisko i bardzo daleko.
Zamknąłem oczy, próbując nie analizować zbyt wiele. Wiedziałem, że im bardziej próbuję go zrozumieć, tym bardziej wymyka się z rąk. Może dlatego właśnie tak mnie fascynował. Bo był czymś, czego nie da się zatrzymać. Czymś, co można tylko przeżyć, tu i teraz.
Woda przestała szumieć. Drzwi łazienki uchyliły się cicho. Stał w progu, owinięty tylko w ręcznik, z mokrymi włosami opadającymi na czoło. Jego spojrzenie spoczęło na mnie, badawcze, uważne.
- Nadal myślisz, że możesz mieć mnie więcej? - Zapytał szeptem, jakby rzucał wyzwanie.
Uśmiechnąłem się leniwie, przesuwając ręką po wolnym miejscu obok siebie.
- Zawsze warto spróbować. - Wyznałem, oblizując dolną wargę.
A on… ruszył powoli w moją stronę.
Zdecydowanie podobało mi się to, co widziałem, a widziałem naprawdę sporo. I chyba mógłbym zobaczyć jeszcze więcej, gdyby tylko zsunął z siebie ręcznik.
Daisuke podszedł bliżej, chwytając mnie dłonią za podbródek.
- Na taką nagrodę trzeba sobie ponownie zasłużyć - Stwierdził, ruszając w stronę łóżka i wyciągając z szuflady tę nieprzyjemną dla mego nosa maść.
Odruchowo skrzywiłem się na samo wspomnienie jej zapachu, podnosząc się z łóżka.
– Postaram się zrobić wszystko, czego tylko zapragniesz, byleby zobaczyć cię szczęśliwym - Powiedziałem z uśmiechem, tym razem bardziej miękko, niemal z czułością. Zależało mi na tym, by go rozbroić, albo może po prostu rozgrzać jeszcze bardziej.
Zniknąłem w łazience, czując, jak na moich plecach wciąż żarzy się jego spojrzenie. Zamknąłem drzwi i oparłem się o chłodne kafelki, biorąc głęboki oddech. Zapach jego skóry wciąż był ze mną, wymieszany z potem, pożądaniem… i odrobiną drapieżnej dominacji.
Odkręciłem wodę i pozwoliłem, by ciepłe strumienie spłynęły po moim ciele. Potrzebowałem chwili dla siebie, żeby uporządkować myśli, zanim wrócę do jego gry. Czując, że właśnie tego ode mnie oczekuję.
<Paniczu? C:>