Od Mikleo CD Soreya

wtorek, 22 lipca 2025

|
Zastanowiłem się chwilę nad jego propozycją, nie do końca chcąc się z nią zgodzić. Rozpalać kominek? To wydawało mi się bez sensu. Przecież mogłem po prostu pójść do kuchni i przygotować nam syrop. Gospodarz raczej nie miałby nic przeciwko, w końcu już wcześniej tam pracowałem, znałem przestrzeń i czułem się w niej swobodnie. Byłem niemal pewien, że nie zrobię tym nikomu problemu.
- Spokojnie, ja się tym zajmę - Powiedziałem z przekonaniem, choć wyraźnie krępował mnie sam fakt, że muszę mu to proponować, jakby czuł się z tym niekomfortowo.
Mój przyjaciel tylko kiwnął głową, doskonale wiedząc, że i tak nie da rady mnie przekonać. Chciałem mu pomóc i miałem zamiar to zrobić, niezależnie od tego, co on o tym sądził.
Opuściłem pokój i skierowałem się do gospodarza, by zapytać, czy mogę na chwilę skorzystać z kuchni. Skoro już wcześniej tam pracowałem, nie powinno być z tym żadnego problemu. Starszy mężczyzna zgodził się bez wahania. Wiedział, że nie narobię bałaganu, nikomu nie będę przeszkadzał i zrobię to, co trzeba, po czym wrócę do siebie.
Zabrałem się więc do pracy. Działałem sprawnie i cicho, starając się nie wchodzić nikomu w drogę. Przygotowałem syrop dokładnie tak, jak obiecałem. Nawet pomogłem trochę w kuchni, drobne gesty, ale ważne, by okazać wdzięczność. Gdy wszystko było gotowe, mogłem wrócić do przyjaciela, który czekał już z niecierpliwością.
- Proszę - Powiedziałem, podając mu niewielki garnuszek z jeszcze ciepłym syropem.
- Dziękuję, Miki. Jesteś naprawdę niesamowity - Odparł z uśmiechem, odbierając naczynie z moich rąk.
Nie odpowiedziałem. Kiwając jedynie głową, przyjąłem jego słowa bez entuzjazmu. Zdecydowanie nie czułem się „niesamowity”. Przecież to, co zrobiłem, nie było niczym wyjątkowym. Każdy mógłby to zrobić, on również. Nic niezwykłego, żadnego wielkiego gestu. Po prostu wstałem i zrobiłem to, co należało zrobić.
Może po prostu czuł się skrępowany? Może bał się, że będzie przeszkadzał innym w kuchni? Nie wiem. I właściwie nie miało to już większego znaczenia. Ja zająłem się swoją częścią, teraz jego kolej.
Mogłem usiąść spokojnie i poczekać na lemoniadę, którą obiecał mi przygotować. Prosty gest, może nawet banalny, ale w tej chwili miał dla mnie całkiem duże znaczenie...
Siadając na jednym z krzeseł znajdujących się w kuchni grzecznie czekałem, nie chcąc mu przeszkadzać przeszkadzać.
Mój przyjaciel po przygotowaniu napoju podszedł i postawił przede mną szklankę, zdecydowanie za bardzo stresują się tym wydarzeniem.
- Proszę. Mam nadzieję, że ci zasmakuje - Powiedział cicho, z odrobiną niepewności w głosie.
- Na pewno - Odpowiedziałem równie cicho i uniosłem szklankę do ust. Pierwszy łyk był chłodny, lekko kwaskowaty, a jednocześnie delikatnie słodki. Idealna równowaga.
- Wyszła ci naprawdę dobra - Dodałem po chwili, zerkając na niego.
Sorey uśmiechnął się, a w tym uśmiechu było coś, co mówiło więcej niż słowa. Czułem, że w tej prostej wymianie gestów i spojrzeń kryło się coś więcej. Coś, co nie wymagało mówienie ani słowa. 
- Nam, to dzięki tobie, bo mi pomogłeś - Stwierdził, a przecież to on wszystko przygotował, ja zrobiłem tylko syrop Nic wielkiego.
- Nie bądź taki skromny, gdybyś tego nie przygotował i nie przyniósł składników nic by z tego nie wyszło - Zauważyłem, biorąc kolejny łyk chłodnego napoju. 

<Przyjacielu? C:> 

Etykiety

Archiwum