Od Soreya CD Mikleo

sobota, 19 lipca 2025

|
 Doskonale wiedziałem, że nie powinienem się czuć w ten sposób, ale nic na to nie mogłem poradzić. Byłem zły na tego faceta, że zaczepił mojego Mikleo. I nie podobało mi się to, że Mikleo tak się zarumienił. Ten gest mu się spodobał. A ja poczułem to okropne, kujące uczucie zazdrości w klatce piersiowej. Nie powinienem czuć zazdrości. Mikleo jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem, dobrym przyjacielem, który ma prawo być zainteresowany kim chce. Tak samo, jak ja, chociaż teraz nie miałem aż tak wielkiej ochoty na poznawanie nikogo nowego. Chciałem spędzać czas z Mikleo, dobrze mi z nim było, i chciałbym spędzać z nim czas, o ile mi na to pozwoli. I o ile nikt nam w tym nie będzie przeszkadzać. A ten facet sprawiał, że nie miałem ochoty na zostawanie tutaj ani dnia dłużej, mimo że jeszcze kilka minut temu był to dla mnie wspaniały pomysł. 
- Mhm – mruknąłem, chcąc się do niego uśmiechnąć, ale zaraz zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie miałem ochoty się uśmiechać. Też czułem poniekąd obrzydzenie do samego siebie, czemu ja czułem tę paskudną emocję, jaką jest zazdrość? Tak to nie powinno wyglądać. Powinienem być przyjacielem, który go wspiera, i wspiera jego wybory. I wydaje mi się, że dotychczas raczej taki byłem, dopóki jakiś goguś nie zakręcił się obok niego. 
- Nie wyglądasz ani nie brzmisz, jakby było wszystko w porządku – zauważył trafnie, ale co miałem mu powiedzieć? Prawdę? Przecież ona była okropna. No i jej sam nie do końca rozumiałem. 
- Chcę już wrócić do pokoju – mruknąłem cicho, mając serdecznie wszystkiego dosyć. To był pierwszy raz, kiedy to nie miałem ochoty na wyjście do ludzi, i poznawanie nowych osób. Chciałem zamknąć się w pokoju i spędzać czas tylko z Mikleo. Tak to nie powinno wyglądać, zdecydowanie. Ale nie potrafię się tego wyprzeć. 
- Skoro chcesz, to wracamy – zdecydował, bawiąc się tą różą. Czemu to musiał zrobić przy mnie? Pewnie jeszcze poprosi o jakiś wazonik, i przez najbliższe dni będę miał tę różę na widoku, i będzie mnie to jeszcze bardziej irytować. 
- Jeżeli chcesz, to możesz zostać, i się z tym facetem zapoznać... - zaproponowałem, nie chcąc wyjść na tego nienawistnego. I tak już wystarczająco okropnym przyjacielem jestem. 
- Nie... nie, raczej nie. Za kilka dni i tak stąd wyjeżdżamy – stwierdził, ale i tak zerknął za siebie, by przyjrzeć się temu mężczyźnie. Spodobał się mu? Na pewno się mu spodobał. Też chciałbym się mu podobać. A on nigdy na mnie nie spojrzy tak, jak na niego teraz. 
- Skoro ci się podoba, to warto spróbować – mówiłem wbrew sobie, ale ja tylko chciałem jego dobra. I szczęścia. I to, że ja jestem zazdrosny, nie ma nic do tego wszystkiego. Muszę odłożyć swoje emocje na bok, i skupić się na moim wspaniałym przyjacielu, który to zasługuje na wszystko, co najlepsze, czyli w sumie to nie na mnie. 

<Owieczko? c:>

Etykiety

Archiwum