Nie za bardzo rozumiałem, czym się tak przejmował. To tylko pościel, rzecz, którą można bardzo szybko wszędzie kupić. I nawet jeżeli on nie ma za dużo pieniędzy, to ja mam, i mogę mu odkupić nawet jej lepszą wersję, a nie taką zwykłą, bawełnianą. Co więcej, nawet teraz mógłbym mu ją oddać swoją zapasową, jeżeli nie ma żadnej na stanie.
- Spokojnie, mam zapasową, mogę ci oddać. A tą ci odkupię. To w końcu moja krew ją zabrudziła – powiedziałem spokojnie, przyglądając się mu z uwagą. Byłem ciekaw, jaki wpływ miał na niego nasz stosunek, oraz moje moce. Nie osiągnął jeszcze tego stanu sprzed chociażby wczoraj, dalej był jeszcze pobudzony, ale w porównaniu do dzisiejszego poranka, to on był oazą spokoju. Domyślałem się, że na dzisiaj lepiej już z nim nie będzie.
- No tak... ale mimo wszystko szkoda. To była dobra pościel – westchnął cicho, podchodząc do mnie i zajmując miejsce obok tak, by nasze ciała się dotykały.
- Sprawię ci lepszą – obiecałem, wyciągając dłoń w stronę jego głowy i zaraz zacząłem głaskać jego uszy. I teraz już nie uciekał przed moim dotykiem, rzekłbym, że wręcz przeciwnie, jakby go szukał. A to naprawdę interesujące. Szukał go z powodu tego, co budzi w nim pełnia, czy może z powodu naszego intensywnego stosunku? A może to z obu powodów naraz? Ciekawe. I jak ja nie do końca przepadałem za takim dotykiem, przytulaniem, tak teraz mi to nie przeszkadzało. Może też dlatego, że to ja byłem inicjatorem takiej czułości. Jak ja nie cierpiałem takich nachalnych typów, co bez mojej zgody kładli łapy na moim ciele. Haru taki nie był. Póki ja nie pokazałem mu, że może sobie pozwolić na coś więcej, nie naciskał, a to dla mnie naprawdę wiele znaczyło. - Jak ty się czujesz? - zapytałem, przyglądając się mu z łagodnym uśmiechem. To było urocze, kiedy tak kładł swoje uszka i merdał tym ogonem. Rozczulające. Nie rozumiałem, czego tak się wstydził, mi to się podoba bardzo; każdy nowy element w jego wyglądzie, jak i te niezmienione.
- Cudownie. Nigdy nie byłem w pełnię aż tak spokojny. Jesteś prawdziwym czarodziejem – powiedział zachwycony, merdając mocniej swoim ogonkiem.
- Cieszy mnie to – przyznałem, jeszcze przez chwilę go głaszcząc. - W zamian za moją wspaniałość możesz przygotować obiad. Przez ten seks nabrałem apetytu – dodałem, odsuwając dłoń.
- Pewnie, pewnie. Właśnie, trzeba te zapasy rozpakować – dodał, błyskawicznie podnosząc się z mojego łóżka. Ja, pomimo mojej wspaniałej maści, nie mógłbym się tak szybko ruszać. Byłem zbyt bardzo obolały, trochę musiałem jeszcze uważać. Ale myślę, że dzień, dwa regularnego stosowania śmierdzącej dla niego maści i będę znów idealny. Gdyby nie ona, nie zgodziłbym się na ten seks. Przecież ja byłbym cały zabliźniony... nie, nie, na to nie mógłbym się zgodzić. Wyglądałbym okropnie. Wystarczy mi, że muszę teraz patrzeć na te rany, co już mnie irytuje. Uspokaja mnie tylko fakt, że niedługo to wszystko zniknie.
- Może być spaghetti? Jest tu mięso mielone, i odpowiedni makaron, i passata pomidorowa, trochę warzyw... a jak chodzi o resztę składników, to na pewno mam w zapasach – zaproponował, na co tylko kiwnąłem głową. - Świetnie, to ja się zabieram do roboty.
Przez chwilę przyglądałem się mu z uwagą, jak zabiera się do tego wszystkiego, a kiedy już mi się znudziło patrzenie na niego z łóżka, podniosłem się, wygładziłem swoją elegancką piżamkę i poszedłem do aneksu, i tam usiadłem na blacie, nogą niby od niechcenia drażniąc jego łydkę, udo... oczywiście, że nie potrafiłem siedzieć grzecznie. Musiałem go trochę podrażnić, nie byłbym sobą, gdybym tego nie robił. A to przecież nic takiego, tylko trochę go drażniłem i odwracałem jego uwagę od smażenia czy krojenia warzyw.
<Piesku? c:>