Jego słowa były naprawdę miłe. Stwierdziłbym nawet, że za miłe, jak na to, kim jestem. Bo skoro dziadek, który jest istotą silną, doświadczoną, mądrą, oddał mnie, bo nie potrafił sobie ze mną poradzić, to... to ja naprawdę jestem beznadziejnym przypadkiem. Chyba nie ma nikogo, kto by potrafił mnie ogarnąć. Skoro dziadek umywał ode mnie ręce, to mówi o mnie wszystko. A ja głupi miałem nadzieję, że się sam ogarnę. Nic dziwnego, sam Miki tak powiedział, że jestem głupiutki. I ja też to wiedziałem, ale ktoś ci to wypomina, to jakoś tak zupełnie inaczej jest, wtedy ten wstyd i zażenowanie jest znacznie większe.
Nie odpowiedziałem na jego słowa, nie przestając się bawić jego włosami. On był niesamowity. I taki kochany. I ja na pewno nie zasługuję na jego dobroć. Co ja mu takiego dałem, że jest dla mnie taki dobry, to ja nie wiem. Kiedy tak porównać mnie do niego, no to jakby porównać taką czekoladę w proszku do takiej, którą to robię ja, z prawdziwej czekolady i ze wszystkimi dodatkami. No niebo, a ziemia, i to prawdopodobnie dosłownie, jeżeli nasze podejrzenia są prawdą.
- Chodźmy już spać. Sen dobrze ci zrobi – powiedział po chwili łagodnie, kładąc swoją chłodną dłoń na moim poliku. Jak zazwyczaj za chłodem nie przepadałem, tak ten rodzaj chłodu był naprawdę przyjemny. Co prawda, zaraz i tak go ocieplę, bo przez cały ten czas się do niego przytulam i dzielę się tym samym swoim ciepłem. Że też on nie miał do mnie żadnego problemu z tym całym przytulaniem. W końcu, zawsze był taki chłodny, i trzymał wszystkich na dystans... poza mną. Ja miałem mnóstwo znajomych, a on miał tylko mnie. I to było interesujące, przecież on był niezwykły, i wspaniały, i lojalny, i miał w sobie wszystko, co najlepsze. Zaraz by sobie znalazł mnóstwo znajomych, i to takich lepszych ode mnie. Przecież byłby tak strasznie popularny, gdyby tylko chciał.
- Mhm. Miki? - zapytałem cicho, zerkając na niego niepewnie.
- Jestem tu cały czas – odpowiedział spokojnie, mówiąc bardzo łagodnie i spokojnie, co tak bardzo pasowało do niego.
- Wiesz, że jesteś wspaniały? - zakomunikowałem mu czując, że powinien to wiedzieć. Zdecydowanie za rzadko to słyszy, a powinien słyszeć znacznie częściej. Muszę dopilnować, by go chwalić odpowiednią ilość razy. Zasługuje na to, no bo przecież jest wspaniały.
- Wydaje mi się, że trochę za mocno koloryzujesz swój świat – stwierdził grzecznie, czego w sumie się mogłem spodziewać. On już taki grzeczny jest.
- A ja myślę, że dziadek strasznie cię nie doceniał. I mam nadzieję, że od tej pory do końca świata będą cię spotykać saame najlepsze rzeczy – dodałem, przytulając go do siebie, jakby miał mi zaraz gdzieś zniknąć. A mógłby. Przecież na zewnątrz pada, mógłby chcieć wyjść i po prostu nacieszyć się wodą, i wtedy powinienem go wypuścić, ale bardzo tego nie chciałem.
- Głuptas z ciebie – odpowiedział, lekko rozbawiony.
- Głuptas, ale twój głuptas. Nie wiem, czy to takie pocieszające w sumie – dodałem, szczerząc się głupio.
<Owieczko? c:>