Słysząc jego pytania, westchnąłem ciężko, bo w końcu opuściłem ich, chcąc dać im odrobinę prywatności. Czułem, że oboje właśnie tego bardzo potrzebowali, a ja nigdy nie lubiłem być piątym kołem u wozu. Brzydziło mnie to ich rzucanie słodkościami i spijanie sobie z dziubków przy każdej okazji. Oczywiście rozumiałem, że mój przyjaciel miał pełne prawo poznać kogoś wartościowego, ale… nie kogoś, z kim pójdzie do łóżka na jedną noc. To wydawało mi się po prostu niesmaczne, trochę mnie odrzucało.
Ale obiecałem sobie, że zaakceptuję każdy jego wybór, nawet jeśli będzie to wybór tylko na chwilę. Nie mogłem nic powiedzieć. Musiałem zagryźć wargi i pozwolić mu dobrze się bawić. Byleby tylko rano nie zaspał, za to akurat zamierzałem się zemścić.
- Nic mi nie jest. Wracaj do swojej jednodniowej miłości, bo jeszcze postanowi ci uciec - Odparłem chłodno, zabierając od niego talerz, który zaraz odstawiłem na szafkę nocną.
Tak jak już wcześniej zauważyłem, głód całkowicie mnie opuścił. Może po prostu pójdę spać od razu, w najgorszym razie zjem jutro zimne. Pewnie nie będzie tak smaczne, ale nie zamierzałem wybrzydzać. W rzeczywistości wcale nie musiałem jeść, robiłem to tylko dlatego, że wszyscy jedli, a miałem nieodparte wrażenie, że gdybym ja przestał, mój przyjaciel też zacząłby unikać posiłków. A on akurat jedzenia potrzebował.
Chociaż w sumie… nigdy nie rozumiałem, dlaczego. Przecież był aniołem. Anioły, podobnie jak my, nie muszą odżywiać się tak jak ludzie. Czy to znaczyło, że jest czymś jeszcze? Może tak, może nie. W gruncie rzeczy nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia. Był moim przyjacielem i tylko to się liczyło.
- Hej, nie musisz być taki złośliwy - Odezwał się cicho, jakby odrobinę urażony. - Ja chcę tylko skorzystać z jednej nocy. Skoro on jest chętny i ja jestem chętny, to… - Uniosłem dłoń, przerywając mu w pół zdania.
- Błagam cię, nie mów mi o tym. Nie chcę słyszeć o takich jednodniowych przygodach ani o szczegółach, którymi zapewne zaraz chciałbyś się podzielić. Zachowaj to dla siebie - Poprosiłem stanowczo. Aż mnie skręcało na samą myśl o tym, co mógłby mi opowiadać.
- Dziękuję za przyniesienie posiłku i życzę smacznego. Jeśli chcesz się bawić z tym chłopaczkiem, rób, co uważasz za słuszne. Chcę ci tylko przypomnieć, że jutro z samego rana wyruszamy i jeśli nie wstaniesz, opóźniając naszą podróż, to uwierz mi, przez cały tydzień będziesz uczyć się geografii i gotować sobie również sam - Ostrzegłem go chłodnym tonem, siadając na łóżku i przeciągając się leniwie, aż strzeliły mi wszystkie stawy.
- Nie, nie zrobiłbyś mi tego - Mruknął, trochę przerażony tą myślą.
Czy ja żartowałem gdy to mówiłem? Absolutnie nie i moje spojrzenie chyba doskonale i go w tym zapewniło.
- No już, zmykaj. Dobranoc - Dodałem, machając ręką na odgonienie, kiedy zobaczyłem, że aż się pali, żeby wrócić do swojego tymczasowego kolegi.
Na Boga… z takim podejściem nigdy nie znajdzie nikogo na stałe. Naprawdę powinien bardziej nad sobą popracować, oczywiście rozumiałem, że ma zapędy i potrzeby, jednak nie jest zwierzęciem, powinien potrafić nad tym zapanować aż nie znajdzie tej jednej osoby którą pokocha, on jednak wybrał prostszą drogę, cały on zawsze idzie na skróty..
<Przyjacielu? C:>