Od Mikleo CD Soreya

czwartek, 10 lipca 2025

|
Nawet jeśli nigdy nie chciałem tego powiedzieć na głos, muszę w końcu przyznać, że niestety miał rację. Dziadek prawdopodobnie od samego początku przeczuwał, kim albo czym tak naprawdę jest mój przyjaciel. Być może wyczuł w nim coś obcego, coś, czego sam nie potrafił zaakceptować ani zrozumieć. Może właśnie dlatego tak szybko podjął decyzję, żeby się go pozbyć, żeby oddać go w ręce innych, licząc na to, że ktoś inny poradzi sobie lepiej i przejmie odpowiedzialność, której on nie chciał dźwigać. Szkoda tylko, że przez wszystkie te lata nie znalazł w sobie odwagi, żeby powiedzieć mu prawdę. Wyjaśnić, kim jest, skąd pochodzi i dlaczego został od niego oddzielony. To jedno szczere wyznanie mogłoby oszczędzić mu tylu niepotrzebnych złudzeń, tylu pytań bez odpowiedzi i niekończącego się poczucia winy. Może wtedy całe jego życie wyglądałoby inaczej.
Czasem naprawdę nie potrafię pojąć, dlaczego dziadek był taki oschły i zamknięty w sobie. Odnosiłem wrażenie, że nie umie, a może po prostu nie chce, okazywać żadnych uczuć, jakby bliskość i serdeczność były dla niego czymś całkowicie obcym. Nie musiał być aż tak chłodnym i wyniosłym serafinem, który nawet z tymi, których zdecydował się przygarnąć, nie potrafił porozmawiać otwarcie i po ludzku. Rozumiem, że w rzeczywistości nie byliśmy jego prawdziwymi wnukami, ale przecież to nie zmieniało faktu, że staliśmy się częścią jego życia. Skoro już podjął decyzję, by nas przyjąć pod swój dach, mógł chociaż spróbować nauczyć nas czegokolwiek, przekazać jakieś wartości, pokazać, że w ogóle mu na nas zależy. Zamiast tego zrzucił wszystkie obowiązki na innych i udawał, że nasze istnienie to tylko drobne niedogodności, z którymi nie ma nic wspólnego.
Najbardziej bolało mnie to, że dziadek patrzył na mnie tak, jakbym był współwinny całemu złu tego świata. Jakbym to ja był największym problemem, którego nie potrafił ani zaakceptować, ani się pozbyć. Nigdy nie zapomnę tego jego zimnego spojrzenia, w którym była mieszanina rozczarowania, gniewu i czegoś, czego nie potrafiłem wtedy nazwać, może strachu, może pogardy. W takich chwilach czułem się bardziej obcy niż kiedykolwiek wcześniej.
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej wszystko wydaje mi się pozbawione sensu. Po co w ogóle nas brał pod swoją opiekę, skoro na końcu i tak potraktował nas jak balast? Jak zbędny ciężar, którego chciał się jak najszybciej pozbyć, żeby móc wrócić do swojego uporządkowanego, chłodnego świata bez żadnych niewygodnych zobowiązań.
Czasami zastanawiam się, czy kiedykolwiek miał choć odrobinę wątpliwości. Czy kiedykolwiek żałował tego, jak nas potraktował. Czy może był tak głęboko przekonany o swojej słuszności, że nawet przez chwilę nie pomyślał, jak bardzo nas skrzywdził. I choć minęło już tyle czasu, wciąż nie potrafię mu tego wybaczyć.
- Niestety, obawiam się, że dziadek doskonale wie, kim jesteś. I najwyraźniej właśnie to sprawiło, że z jakiegoś powodu postanowił cię odrzucić. Nie mam pojęcia, dlaczego był do ciebie tak bardzo uprzedzony ani co dokładnie w tobie widział, że aż tak go to przerażało czy złościło. Ale możesz być pewien jednego. Ja nigdy cię nie zostawię. Bez względu na to, jak bardzo potrafisz być czasem nierozsądny, uparty albo… po prostu głupiutki.
Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Jedyną istotą, dzięki której jeszcze wierzę, że w tym świecie jest jakiś sens. Że mimo wszystko warto tu być i dalej próbować. - Wyznałem cicho, starając się uśmiechnąć tak szczerze, jak tylko potrafiłem, choć w rzeczywistości było to trudniejsze niż można było podejrzewać. 

<Przyjacielu? C:> 

Etykiety

Archiwum