Od Mikleo CD Soreya

niedziela, 20 lipca 2025

|
Taki jak on?
W pierwszej chwili nie zrozumiałem, co miał na myśli. Musiałem się chwilę zastanowić, nim połączyłem drobne fakty i ułożyłem wszystko w jedną całość.
- Masz na myśli, że lubię mężczyzn? - Dopytałem, próbując lepiej zrozumieć sens jego słów.
- Tak… Bo dobrze rozumiem, że lubisz, prawda? - Zamilkłem. Musiałem się naprawdę porządnie zastanowić, jakiej odpowiedzi mu udzielić. Bo prawda była taka, że sam nie byłem pewien. Nigdy nie byłem z nikim, ani z kobietą, ani z mężczyzną. Nigdy nie współżyłem, nigdy nie byłem w bliskiej relacji. Jak więc mogłem określić, co właściwie wolę?
- Wiesz… szczerze powiedziawszy, nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Nigdy nie byłem ani z jedną, ani z drugą płcią blisko. Od zawsze miałem tylko ciebie jako przyjaciela. I choć wiem, czym różni się mężczyzna od kobiety… to wydaje mi się, że obie płcie mogą mnie pociągać. Ale wciąż... nigdy nie próbowałem, więc nie potrafię powiedzieć, co byłoby dla mnie bardziej naturalne - Wyjaśniłem spokojnie, patrząc mu w oczy.
Coś się w nich zmieniło. Jakby zaiskrzyło, może pojawiła się w nich iskierka nadziei? Ciężko było mi dokładnie określić, co to było, ale widziałem, że coś się w nim poruszyło. Coś ukrytego, delikatnego.
- A więc mają u ciebie szansę tak samo kobiety, jak i mężczyźni? - Zapytał cicho, z pewną ostrożnością, jakby bał się odpowiedzi… a jednocześnie jej potrzebował.
Może miało to dla niego większe znaczenie, niż chciał przyznać. Bo przecież on jest chłopakiem. A ja też. Więc może... nie, na pewno nie. A może jednak?
- Chyba tak. Ale nie próbowałem, więc nie mogę mieć stuprocentowej pewności - Odpowiedziałem, przesuwając dłonią po jego włosach, delikatnie. Chciałem, by poczuł się lepiej. By zrozumiał, że nie oceniam, nie odtrącam. Że chcę, by czuł się przy mnie bezpiecznie.
Sorey milczał, nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Czułem, że jego głowa paruje od myśli. Nie musiałem ich słyszeć, wiedziałem, że właśnie coś ważnego się w nim rozgrywa.
- A więc dałbyś szansę… mężczyźnie? - Zapytał, a jego palce delikatnie drażniły moją skórę na plecach.
Zadrżałem, nie tyle z powodu dotyku, co z powodu emocji, które zaczęły we mnie narastać.
- To zależy… jakiemu - Odpowiedziałem ostrożnie, sam nie będąc pewien, dokąd prowadzi ta rozmowa.
Zamilkł na moment, znów się zamyślił, analizując moje słowa. A potem, trochę jakby niechcący, wypalił:
- Na przykład… takiemu jak ja? - Zarumienił się niemal natychmiast, zaczynając się nerwowo śmiać. - Oczywiście żartuję! To znaczy… chodzi mi o typ. Typ mężczyzny jak ja. Nie, że… że chciałbyś być ze mną - Wybrnął niezręcznie, pesząc się jeszcze bardziej.
Był uroczy w tej swojej nieporadności. Autentyczny.
- Myślę, że… gdyby mężczyzna twojego typu próbował mnie poderwać i bardzo się postarał… cóż, byłbym w stanie spróbować, jak to jest - Powiedziałem cicho, z czułością gładząc jego roztrzepane włosy.
W jego oczach pojawiło się coś nowego. Nadzieja. Może ulga? Może nawet coś więcej. Ale to jeszcze nie był ten moment, by to nazwać. Jeszcze nie.

<Przyjacielu? C:> 

Etykiety

Archiwum