Od Mikleo CD Soreya

środa, 2 lipca 2025

|
W jaki sposób po raz pierwszy przywołałem swoje skrzydła? Cóż, nie było to wcale takie łatwe. Jako Serafin Wody nie jestem idealny we wszystkim, wręcz przeciwnie. Skrzydła pojawiły mi się zupełnie przypadkiem, wtedy, gdy najbardziej ich potrzebowałem.
- Tu cię zdziwię - Zacząłem spokojnie. - Nie przyszło mi to naturalnie. Jako Serafin Wody mam z lataniem raczej niewiele wspólnego. Musiałem dużo trenować, a i tak skrzydła uparcie nie chciały się pojawić. Oczywiście specjalnie się tym nie przejmowałem, bo przecież nie były mi potrzebne do szczęścia. Jednak mój dziadek naciskał, żebym ćwiczył. Twierdził, że prędzej czy później mi się przydadzą. No i, w sumie… przydały się. Jeden, jedyny raz, kiedy musiałem ich użyć, żeby na chwilę zniknąć. - Urwałem na moment, przypominając sobie tamte długie godziny ćwiczeń.
Lekcje, które prowadziłem sam ze sobą, były męczące i monotonne. Medytacja okazała się wtedy bardzo przydatna, siadałem w moim małym pokoju, odcinałem się od wszystkich bodźców i koncentrowałem wyłącznie na własnym ciele. Na skrzydłach, które miały w końcu ze mną współpracować. W końcu byliśmy jednością, więc nie miały wyjścia.
- To co takiego zrobiłeś, że w końcu ci się udało? - Zapytał z ciekawością, trochę wybiegając przede mnie i odwracając się w moją stronę, by móc spojrzeć na mnie swoimi oczami.
- Dużo medytowałem. Szukałem swojego wewnętrznego ja - Wyjaśniłem spokojnie.
Od razu zobaczyłem, jak jego mina rzednie.
- Medytacja? - Powtórzył z wyraźnym rozczarowaniem. - Przecież ja się do tego kompletnie nie nadaję. Jestem na to za głupi… Poza tym muszę ciągle gadać - Mruknął, nadąsany jak małe dziecko, i nadął policzki.
- Wiesz, że jeszcze nawet nie spróbowałeś, a już stawiasz okonie przeciwko samej próbie medytacji? - Zapytałem, przyglądając mu się uważnie.
- Bo wiem, jaki jestem - Jeknął zrezygnowany. - Nie potrafię się skupiać, nie potrafię myśleć o jednej rzeczy i, co najważniejsze, nie potrafię być cicho. A przecież przy medytacji trzeba siedzieć w ciszy… To kompletnie nie dla mnie.
No tak. Problem rzeczywiście polegał na tym, że on mówił praktycznie bez przerwy. Ale i z tym sobie poradzimy, prędzej czy później. W końcu nie ma rzeczy niemożliwych.
- Myślę, że będziemy musieli nad tym popracować. Żebyś przynajmniej podczas medytacji potrafił się nie odzywać - Stwierdziłem spokojnie, starając się go nie zniechęcać. - Wiem, że może to być trudne, ale to wcale nie jest niemożliwe.
Spojrzałem na niego i od razu zauważyłem, jak jego mina diametralnie się zmienia, jakby właśnie ktoś mu oznajmił wyrok.
- Ale proszę, bez takich min - Dodałem, w duchu rozbawiony jego miną - Dasz radę. Ja ci pomogę, tylko musisz mi zaufać. - Na potwierdzenie swoich słów uśmiechnąłem się do niego łagodnie i chyba najserdeczniej, jak tylko potrafiłem.
Westchnął ciężko, drapiąc się po głowie.
- Chyba nie mam wyboru i muszę się zgodzić, co? - Zapytał, rzucając mi błagalne spojrzenie. Trudno było go nie zauważyć.
- Masz wybór - Odparłem spokojnie. - Nie zmuszam cię do żadnych ćwiczeń. Wiedz tylko jedno: jeśli nawet nie spróbujesz, nigdy się nie przekonasz, czy potrafisz. - Nie chciałem go naciskać ani robić mu na złość, zmuszając do czegoś, czego naprawdę nie chciał. Chciałem tylko pomóc i tyle.

<Przyjacielu? C:> 

Etykiety

Archiwum