Gdy tak go uważnie słuchałem miałam wrażenie, że mój przyjaciel cały czas żyje w przekonaniu, że siłą mięśni potrafi załatwić wszystko. Że wystarczy, żeby sam wszystko uniósł, uporał się z tymi ciężarami i jeszcze udowodnił wszystkim wokół, jaki jest silny i niezależny. A przecież wcale tak nie jest. To, że jestem od niego drobniejszy, niższy czy może mniej postawny, nie znaczy, że nie potrafię mu pomóc w noszeniu tych wszystkich rzeczy. Czasami mam wrażenie, że zupełnie zapomina, że nie jestem porcelanową figurką, którą trzeba chronić przed każdym wysiłkiem.
Oczywiście wiem, że zależy mu na tym, żebym skupił się całkowicie na drodze i uważnie patrzył, dokąd nas prowadzę. Powtarza mi to za każdym razem, jakby bał się, że potknę się o własne nogi, jeśli tylko spróbuję zrobić dwie rzeczy naraz. Ale co w tym złego, żebym jednocześnie pilnował drogi i niósł torbę? Przecież to nic takiego, poradziłbym sobie bez najmniejszego problemu. Wiem, że nie jestem aż tak słaby, za jakiego mnie uważa.
- Ja to doskonale rozumiem - Powiedziałem spokojnie, choć w głębi czułem lekkie rozdrażnienie, że znowu muszę to tłumaczyć. - Naprawdę doceniam, że chcesz mnie odciążyć i wszystko wziąć na siebie. Ale chcę ci również pomóc i trochę ulżyć twoim plecom. Twój kręgosłup na pewno ci za to podziękuje, jeśli dziś wieczorem nie będziesz jęczał, że cię boli. - Uśmiechnąłem się lekko, żeby rozładować narastające we mnie napięcie. - Nie mam z tym najmniejszego problemu. W końcu ja też mogę coś podźwigać, jeśli tylko mi na to pozwolisz. To nic wielkiego, ale chcę być częścią tego, co robimy razem. Nie musisz cały czas udowadniać, że jesteś najsilniejszy. Wystarczy, że zaufasz, że dam sobie radę - Wyjaśniłem, naprawdę nie chcąc aby się obciążał, mogę mu pomóc. Tym bardziej, że trzy tygodnie drogi to zdecydowanie zbyt wiele dla jego kręgosłupa nawet jeśli on uważa inaczej.
Mój przyjaciel westchnął cicho, kręcąc łagodnie głową z lekkim uśmiechem, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że i tak już postanowił.
- Zróbmy tak - Powiedział spokojnie. - W tej chwili skup się, proszę, na drodze, żebyśmy dotarli bezpiecznie do naszego punktu docelowego. Mam na myśli rzekę, przy której będziemy mogli się wreszcie rozładować i spędzić noc. A jutro rano, kiedy wstanie dzień i zjemy coś porządnego, zanim zacznę wszystko pakować na nowo, zastanowimy się, jak to zrobić, żebyś też był zadowolony. Może być? - Zaproponował całkiem rozsądny układ. Teraz nie było już sensu wszystkiego na nowo wypakowywać i przekładać, czas nas gonił, a przed nami wciąż była długa droga, zanim dotrzemy na brzeg rzeki.
- Dobrze, taki układ bardzo mi odpowiada - Przyznałem z lekkim westchnieniem ulgi. Zerknąłem jeszcze raz na mapę, upewniając się, że idziemy we właściwym kierunku, i ruszyłem dalej, starając się wędrować zgodnie z jej wskazówkami.
Nie mogłem w końcu pozwolić, żebyśmy się zgubili. Cała odpowiedzialność spadała na mnie, dlatego musiałem być skupiony i ostrożny. Wiedziałem jednak, że w dłuższej perspektywie muszę nauczyć mojego przyjaciela czytania mapy, żeby w razie jakichkolwiek nieprzewidzianych sytuacji potrafił samodzielnie ustalić, gdzie w danej chwili się znajduje.
Oczywiście rozumiem, że ma prawo mieć z tym problemy. W końcu nie każdy od razu potrafi ogarnąć wszystkie szczegóły terenu czy oznaczenia szlaków. Ale jeśli ja sam nauczyłem się tego wszystkiego od podstaw, to jestem pewien, że on także byłby w stanie. Sądząc po nim, ma w sobie dużo więcej potencjału, niż sam sugeruje. Po prostu przyzwyczaił się do myśli, że czegoś nie potrafi. Że nikt nigdy nie oczekuje od niego za wiele i że nie musi się wysilać. Dlatego jest, jaki jest.
Na jego nieszczęście, albo może na szczęście, ja zamierzam od niego oczekiwać więcej. I będę próbował mu pomóc, żeby nauczył się choć tych najprostszych, podstawowych rzeczy, które mogą kiedyś okazać się dla niego naprawdę przydatne.
<Przyjacielu? C:>