Od Haru CD Daisuke

sobota, 5 lipca 2025

|
 Bądźmy szczerzy, tak naprawdę szczerzy między sobą, czy ja mogłem być niegotowy w tej całej sytuacji? Nieszczególnie. Musiałem się skupić i działać szybko, wykonywać wszystko dokładnie tak, jak mi przekazywał. Tylko wtedy mogliśmy mieć pewność, że niczego nie zepsujemy. A ryzyko było niemałe, biorąc pod uwagę to, w co właśnie się pakowaliśmy.
- Obawiam się, że bardziej gotowy już nigdy nie będę - Stwierdziłem cicho, z uwagą obserwując i słuchając jego poleceń. Musiałem mu zaufać w stu procentach, bo tylko wtedy wszystko mogło pójść tak, jak miało. A przynajmniej taką miałem nadzieję.
Daiske zajął się nauczycielami, przenosząc nas w cień, dokładnie tak, jak zaplanował, prosto pod drzwi. Szybko je otworzyłem i już po chwili znaleźliśmy się w środku pomieszczenia.
I tak jak przypuszczałem, zapach krwi uderzył w moje nozdrza, gryząc w gardło i zmuszając do zaczerpnięcia ostrożnego, płytkiego oddechu. Był gęsty, metaliczny, aż lepki, jakby oblepiał od środka całe płuca. W powietrzu unosił się też słodkawy odór śmierci i wilgoci, zapach, którego nigdy nie da się pomylić z niczym innym.
Pomieszczenie było niewielkie i pogrążone w półmroku. Światło wpadające przez małe okienko. 
Na podłodze rozlana krew wsiąkła w stare deski, zostawiając ciemne, brunatne plamy, które powoli zastygały, sklejając drobne kawałki szkła i kawałki porozrzucanych przedmiotów. W rogu przewrócone krzesło leżało na boku jak świadek tego zamieszania.
Ten widok uderzył mnie mocniej, niż bym się spodziewał. Od razu wróciły obrazy z mojego dzieciństwa, tamten jeden dzień, kiedy wszystko się skończyło i kiedy po raz pierwszy poczułem, jak pachnie śmierć. Musiałem zamrugać, żeby odgonić wspomnienia, które aż nazbyt łatwo podsuwały mi obrazy sprzed lat.
Ten, kto zrobił coś takiego, musiał być nie tylko bezwzględny, ale i zimny jak lód. Jeśli tylko dowiem się, kim jest… przysięgam, zrobię wszystko, żeby tego pożałował.
Odruchowo rozejrzałem się dookoła, po czym zamknąłem oczy, chcąc skupić się wyłącznie na węchu. Te zapachy budziły we mnie najdziksze emocje. Mimo wszystko moje wilcze ja działało, wyostrzone zmysły chłonęły każdy niuans zapachu krwi, a to zaczęło mnie niepokoić.
Byłem jej spragniony.
Ten zapach, gdy tylko rozlał się po moich płucach, wywołał we mnie głód, który znałem aż za dobrze. Miałem ochotę jej skosztować, poczuć, jak ciepła, ciężka, sunie po języku. I prawdopodobnie, gdyby nie to, że byłem świadomy tego, co się wokół dzieje, mogło się to potoczyć zupełnie inaczej.
- Ten zapach... Znam go. Tylko skąd? - Mruknąłem, marszcząc brwi. W gęstwinie krwi zdołałem wyczuć inny ślad, wyraźny, ciężki... zapach oprawcy.
- Haru, skup się. Nie mamy za dużo czasu. Drugi raz nie będziemy mogli się tu pojawić - Upomniał mnie Daisuke, nie patrząc w stronę pomieszczenia. Stał przy drzwiach, czujny, jakby samo wejście do tego miejsca było już zbyt dużym ryzykiem.
Skupiłem się na zapachach i na otoczeniu, gorączkowo szukając odpowiedzi, która przecież była tuż przed moim nosem. Pewnie odkryłbym ją znacznie szybciej, gdyby nie ten metaliczny zapach krwi rozchodzący się po całym moim ciele i zatruwający myśli.
- Już wiem… - Wysyczałem przez zaciśnięte zęby, czując, jak złość zaczyna pulsować mi w skroniach. - To jej wychowawca. Ten sam drań, który odesłał nas wtedy do pokoju, doskonale wiedząc, że w chwili morderstwa będziemy zamknięci w akademiku. - Warknąłem cicho, zaciskając dłonie w pięści. Co za bezwzględny skurwiel, wciągnął mnie w swoją chorą grę, wszystko dokładnie zaplanował. Wiedział, że skoro tu jestem, cała odpowiedzialność spadnie na mnie. Świetnie to sobie obmyślił.
Przez ułamek sekundy w mojej głowie pojawił się obraz jego twarzy, spokojnej, może nawet rozbawionej i wtedy coś we mnie pękło. Jeśli tylko uda mi się go dorwać, przysięgam, zabiję go bez mrugnięcia okiem.

<Paniczu? C:>

Etykiety

Archiwum