Od Haru CD Daisuke

sobota, 5 lipca 2025

|
 Nie mogłem tam dłużej zostać. Czułem, że muszę wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę i wiedziałem, że nic, ani tym bardziej nikt, mnie przed tym nie powstrzyma.
Miałem świadomość, że jeśli spróbuję go zaatakować i ktoś to zobaczy, oskarżą mnie nie tylko o morderstwo, ale i o napaść na „niewinnego” człowieka. Bo przecież według nich to ja zabiłem, nie on..
Ale nienawidziłem go z całego serca. Gdyby wpadł w moje ręce, nie zamierzałbym się powstrzymywać.
Dodatkowo ogarniał mnie niepokój, bałem się, że mojemu towarzyszowi może stać się coś złego. Kto wie, czy ten drań już nie domyśla się, że go śledzimy? Może nas obserwuje. Może czeka na moment, by uderzyć. A jeśli właśnie teraz zamierzał?…
Nie mogłem dłużej zwlekać. Opuściłem szybko pokój i ruszyłem w ślad za zapachem mojego towarzysza. Mieszkaliśmy razem na tyle długo, że nie miałem najmniejszego problemu, by go wytropić. Mój znakomity węch był w tej chwili największym sprzymierzeńcem.
Znalazłem go w ostatniej chwili. Tamten przeklęty drań ciągnął go gdzieś ze sobą, jakby właśnie zamierzał zniknąć.
- Zostaw go! - Wrzasnąłem z wściekłością, czując, jak całe moje ciało drży od narastającej złości.
Mężczyzna zatrzymał się i powoli odwrócił. W jego oczach błysnęło coś, co wyglądało na pogardę.
- Haru? A ty co tu robisz? - Zapytał spokojnym, niemal znudzonym tonem. - Przypadkiem nie powinieneś siedzieć zamknięty w pokoju? Czyżbym miał pójść i zgłosić śledczym, że próbujesz uciec? Mało już masz problemów na głowie?
- Bardzo proszę - Warknąłem przez zaciśnięte zęby, nie przestając iść w jego stronę. - Możesz po nich iść i od razu przyznać się, że to ty zabiłeś. - Uśmiechnął się do mnie z pełną pewnością siebie i nagle puścił mojego towarzysza, który padł na ziemię, próbując złapać oddech.
- I kto ci w to uwierzy? - Zapytał z kpiną w głosie. -Przecież jesteś tylko głupim dzieciakiem, którego wszyscy obwiniają o śmierć niewinnej dziewczyny. - Uniknął mojego ciosu w ostatniej chwili.
- Jesteś żałosny i słaby - Wysyczał, a potem jednym brutalnym uderzeniem odrzucił mnie na kilka kroków w tył. Upadłem ciężko na podłogę i przez moment nie mogłem złapać tchu.
Wstałem jednak, nie zamierzając się poddać. Wtedy wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałem, mężczyzna przybrał wilczą postać. Zupełna przemiana w takiej chwili? Musiał być naprawdę silny i doświadczony, skoro potrafił zmieniać się z taką łatwością, bez utraty kontroli nad umysłem.
Nie miałem jednak czasu o tym rozmyślać. Musiałem walczyć i zrobić wszystko, żeby go powstrzymać, albo przynajmniej przeżyć na tyle długo, by go unieszkodliwić.
Starcie było gwałtowne, głośne i wyczerpujące. Każdy mój mięsień palił z bólu, a oddech rwał się nierówno w gardle. Wiedziałem, że nie dam rady go pokonać, czułem to z każdym ciosem, który paraliżował mi ciało. Na szczęście mój towarzysz nie zostawił mnie samego. Jego moc pozwalała mi unikać ciosów, znikać na moment i pojawiać się z nowym atakiem, próbując wykorzystać każdą szansę, by zadać cios.
- Stać! - Rozległ się nagle krzyk śledczych. Wilkołak złapał mnie za gardło i z całej siły docisnął do ściany. - Zostaw go! - wrzeszczeli, ale nie miał najmniejszego zamiaru ich słuchać.
On pragnął krwi, tak samo jak ja pragnąłem zemsty. Gdyby nie to, że w ostatnim momencie schował się pod swoją prawdziwą, wilczą formą, być może naprawdę bym go zabił. Wiedział, że bez tej przemiany nie ma szans. Był tchórzem, gotowym zrobić wszystko, by przetrwać.
A ja byłem gotów zrobić wszystko, żeby go zniszczyć, nawet za cenę własnego życia.

<Paniczu? C:>

Etykiety

Archiwum