Od Haru CD Daisuke

czwartek, 31 lipca 2025

|
 Oczywiście, moje ciepło było leczące, ale nie wiem, czy wystarczające, by uleczyć jego gorączkę. Zdecydowanie powinien przyjąć jakieś leki albo poinformować opiekuna o swoim samopoczuciu. On jednak zdecydował inaczej, a kim ja byłem, by próbować to w ogóle negować?
Położyłem się z powrotem, przytulając jego ciało do swojego. Mimo że był rozgrzany, trząsł się z zimna, a to naprawdę bardzo mnie martwiło. Oby tylko nic mu się nie stało. Naprawdę bardzo nie chciałbym mieć go na sumieniu.
- A może chociaż przygotuję ci gorącą herbatę z miodem? Z tego, co pamiętam, w szafce jeszcze trochę zostało - Zaproponowałem, po prostu szczerze, po ludzku się o niego martwiąc.
- Niczego nie potrzebuję. Chciałbym tylko, żebyś nie wstawał. Dzięki tobie mam ciepło, którego potrzebuję. I proszę, nie zmieniaj tego - Wytłumaczył.
Widząc, że moje słowa nie mają dla niego większego znaczenia, po prostu pogodziłem się z tym, kiwając łagodnie głową. Zostałem przy jego boku, będąc jego osobistym grzejnikiem.
Chłopak powoli zasypiał, chowając się w moich ramionach, a ja przez cały czas zastanawiałem się, czy na pewno nie powinienem zareagować inaczej. Skoro ma gorączkę, to jutro z samego rana może pojawić się katar, a nawet kaszel i szczerze, bardzo bym tego dla niego nie chciał. Powinien wziąć jakieś leki, ale oczywiście uparł się, że niczego nie potrzebuje. A jutro będzie przez to cierpiał.
W ogóle tego nie rozumiem, ale chyba muszę po prostu to zaakceptować, nawet jeśli nie potrafię tego zrozumieć. I niech tak już zostanie.
Daisuke zasnął, a ja trwałem przy jego boku, grzejąc go własnym ciałem. Wiedziałem, że jeśli tylko odsunę się choćby na centymetr, obudzi się, trzęsąc z zimna.
A więc wygląda na to, że dziś spędzi noc w moim łóżku. No cóż, jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza. Jeśli w taki sposób mogę mu pomóc... to czemu miałbym tego nie zrobić?
I ja w końcu zasnąłem, trochę zmęczony, sam już nawet nie wiem czym. To nie miało większego znaczenia. Byłem po prostu zmęczony. Nie mogłem ruszać się z łóżka, i jakoś tak wyszło, że zasnąłem...

Z samego rana obudził mnie dźwięk kaszlu, który wydobywał się z ust mojego towarzysza. A więc jednak, tak jak podejrzewałem, dopadł go kaszel. Brakuje tylko kataru do pełni jego „szczęścia”.
Otworzyłem oczy, zerkając na niego z widocznym zmartwieniem.
- Chyba jednak mogłeś wziąć leki na noc. Teraz zapewne przez kilka dni będziesz męczyć się z kaszlem - Powiedziałem, zmartwiony, kładąc dłoń na jego czole.
Wciąż był ciepły. I to naprawdę szczerze mnie martwiło.
- Nic mi nie będzie, zaraz coś wezmę - Mruknął, zakrywając usta, by nie kaszleć na cały pokój.
Ciche westchnięcie wyrwało się z moich ust, gdy usłyszałem jego słowa. „Coś tam” na pewno mu nie pomoże. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby wziął konkretne leki przeciwgorączkowe, coś na kaszel... i może profilaktycznie coś na katar. Bo choć na razie nie słyszę, żeby go miał, to kto wie, może zaraz się pojawi.
- Może zrobię ci gorącą herbatę, a później, jeśli chcesz, ugotuję rosół. On naprawdę bardzo pomaga przy przeziębieniu - Zaproponowałem, nie mogąc pomóc mu w żaden inny sposób. 

<Paniczu? C:.

Etykiety

Archiwum