Od Haru CD Daisuke

wtorek, 15 lipca 2025

|
 Szczerze mówiąc, byłoby całkiem przyjemnie spróbować takiego mięsa, jednak było ono zbyt drogie, a ja nie miałem pieniędzy na tak wykwintne posiłki. Oczywiście mógłbym pójść do pracy, problem polegał tylko na tym, że ciężko jest pracować, kiedy wciąż trzeba uczęszczać do akademii. Gdyby nie ta szkoła, zapewne już dawno znalazłbym jakiekolwiek zajęcie i samodzielnie się utrzymywał. A tak… cóż, jeszcze tylko rok, a potem pójdę swoją drogą i nikt już niczego mi nie zabroni.
- Do tego może jeszcze wrócimy, gdy nadejdzie odpowiedni moment - Stwierdziłem, wstając od stołu, by umyć brudny po posiłku talerz.
Daisuke nic nie odpowiedział, skupiony na swoim jedzeniu, i może to nawet lepiej, w końcu najważniejsze było, żeby spokojnie zjadł. Cała reszta nie miała w tej chwili najmniejszego znaczenia.
Kiedy skończył, podał mi swój talerz, żebym go umył. Nie żeby mnie to szczególnie zaskakiwało, sprzątanie chyba już zawsze będzie należało do moich obowiązków. Cóż, i tak miło z jego strony, że przynajmniej postarał się podczas przygotowywania wspólnego obiadu. Zawsze to jakaś pomoc, prawda?
Tak upłynął nam cały dzień spokojnie, bez pośpiechu, bez żadnych szczególnych wydarzeń. Opiekunowie się nie zjawili, a my mieliśmy ciszę i spokój. W gruncie rzeczy nic więcej nie było nam potrzebne.

Następnego dnia, nad ranem, gdy tylko zdążyłem się znudzić, znów zauważyłem mojego towarzysza leżącego obok mnie. Cóż, przestało mnie to już dziwić, ewidentnie szukał ciepła, a że ja mam go w nadmiarze, najwyraźniej postanowił ukraść mi go jak najwięcej. Niech tak będzie, zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Powoli podnosząc się z łóżka, ruszyłem w stronę łazienki. Mijając stare, wyszczerbione lustro, na moment się zatrzymałem.
Wyglądało na to, że dziś w nocy będzie pełnia. Moje oczy, uszy, zęby i ten nieszczęsny ogon postanowiły się ujawnić doskonale, akurat za tym najbardziej nie tęskniłem.
Chowając się w łazience, musiałem nie tylko dokładnie umyć ciało, ale i zastanowić się, jak ukryć uszy oraz ogon. Niestety, oczu i zębów nie byłem w stanie w żaden sposób zamaskować, więc i tak wszyscy od razu zorientują się, że przechodzę przemianę.
Tego właśnie nie znosiłem najbardziej odkąd trafiłem do akademii, każda moja częściowa przemiana wzbudzała w kimś niepokój. Dla mnie to przecież coś całkowicie zwyczajnego, nadchodzi pełnia, a więc naturalne, że moje wilcze cechy zaczynają się ujawniać. Szkoda tylko, że inni wtedy patrzą na mnie, jakbym był największym zagrożeniem na świecie.
Oni chyba naprawdę nie mają pojęcia, czym jest prawdziwe niebezpieczeństwo. Nie wiedzą, co to znaczy być w pełni uaktywnionym wilkołakiem.
Kiedy już się ogarnąłem, opuściłem łazienkę, mając na sobie obszerną bluzę z kapturem, który skutecznie zasłaniał moje uszy. Ogon ukryłem pod materiałem. Niestety tak miało wyglądać całe dzisiejsze przedpołudnie, będę siedział skulony pod bluzą, żeby przypadkiem nie przestraszyć mojego towarzysza.
Zauważyłem, że już nie spał.
- Dzień dobry. Chcesz napić się kawy? - Zapytałem cicho, podchodząc do małego kuchennego blatu.
- Dzień dobry, tak, poproszę - Ziewnął cicho rozciągając się na moim łóżku. - Dlaczego chodzisz w kapturze? To trochę do ciebie niepodobne - Zauważył, a ja mimo, że nie widziałem jego twarzy, miałem wrażenie, że na mnie patrzy, a nie tego przecież chciałem. 
- Czasem po prostu lubię pochodzić w kapturze, nic specjalnego - Odparłem, wzruszając przy tym ramionami.

<Paniczu? C:>

Etykiety

Archiwum