Pierwszy raz widziałem go bez koszulki. I przyznać muszę, się tego widoku nie spodziewałem. Ale czy zamierzałem narzekać? Niekoniecznie. Nawet podobało mi się to, co widziałem. Miał w porządku ciało, jak na nastolatka. W przyszłości może być naprawdę przystojny; skoro już teraz nie jest taki zły, to później będzie z nim jeszcze lepiej.
– Raczej obiadokolację. Ale tak, to dobry pomysł. Trzeba się trochę rozpieścić – powiedziałem z zgodnie z prawdą, podnosząc się z łóżka. Też powinienem się rozpieścić... ale to może od jutra? Tak, od jutra. – Właściwe, to nasz zakaz nie został zniesiony, prawda? – zapytałem, chwytając za swoją satynową piżamę.
– Właściwie... chyba nie – zauważył, zaglądając do lodówki. Na pewno będzie mięso, jeżeli dobrze pamiętam. Nie, żebym narzekał, ale co mogliśmy dostać? Oby nie wieprzowinę, nie przepadałem za wieprzowiną, a jest to dosyć tanie mięso, więc mogli nam je dać. A ja bym teraz zjadł taką perliczkę, przepiórkę... zdecydowanie bardziej jestem fanem drobiu i ryb, ale czasem mam ochotę na dziczyznę, albo jagnięcinę... Ale i tym mogę tylko sobie pomarzyć tutaj.
– Więc... Jutro znów możemy spać do późna – kontynuowałem, głośno sobie myśląc. – Może by to jakoś wykorzystać?
– W sensie? Bo trochę nie nadążam – powiedział, wyciągając jakieś składniki.
– W sensie, możemy trochę poświętować. Odstresować. Co prawda, długo to nie trwało, ale to były intensywne dni. Wydaje mi się, że na to zasługujemy – powiedziałem spokojnie, uśmiechając się lekko.
– I w jaki sposób mamy świętować? – zapytał, wyciągając nóż.
– Możemy się napić – odpowiedziałem, na co parsknął śmiechem.
– A skąd ty alkohol weźmiesz? Nikt dzieciakowi takiemu jak ty nie sprzeda – pokręcił z rozbawieniem głową.
– Po pierwsze, mam piętnaście lat. Nie jestem dzieciakiem – oburzyłem się, podchodząc do swojej szafy. – Po drugie, stąd i tak bym nic nie kupił. Tu są same szczochy, a jak pić, to coś najlepszego – powiedziawszy to, postawiłem na stole alkohol, whisky o przepięknej barwie, które to kosztowało więcej, niż cały jego dobytek. Na niezwykle ważne wydarzenia zawsze musiałem mieć coś schowanego. To, co prawda, początek roku, ale wątpiłem, by wydarzyło się coś, co nas tak psychicznie zmęczy i straumatyzuje.
– Babcia nie zauważy? – zapytał, unosząc jedną brew.
– Oczywiście, że nie, ona takich rzeczy nie pije. Cała kolekcja ojca jest moja. A czy wypiję ją teraz, czy później... Co to za różnica? – zapytałem, wzruszając ramionami. – Mam nadzieję, że zrobisz coś, co będzie pod to pasować. Ja niedługo wrócę – dodałem, idąc do łazienki.
Nie spieszyłem się z kąpielą, jak zwykle dobrze dbając o swoje ciało. Dokładnie je umyłem, użyłem peelingu i jeszcze je chwilę wymoczyłem. Obrazy, które mi zafundowano, nigdy nie znikną, i nie wiem, jak długo mnie one będą prześladować... ale dzisiaj muszę odłożyć to wszystko na bok. I miło spędzić czas. O dziwo, mój współlokator nie był taki zły, pomimo tego, że biedny. Dwa razy stanął w mojej obronie, mimo, że dwa razy nie musiał. To było dla nie takie... niezwykłe i niespotykane. I jeszcze nic za to nie chce, co już w ogóle było dziwne.
– Co tam takiego przyrządziłeś? – zapytałem, świeży i pachnący wychodząc z łazienki.
<Piesku? c:>