Od Daisuke CD Haru

czwartek, 31 lipca 2025

|
 Czułem się paskudnie, biorąc pod uwagę, w jak doskonałym stanie byłem przez ostatnie tygodnie. Było mi bardziej, niż zimno, nie potrafiłem zapanować nad swoim ciałem, które to przechodziło dreszcze, do tego wszystkiego czułem okropny ból mięśni i gardła, które nie tyle co bolało, to jeszcze drapało i irytowało. Bardzo starałem się nie kaszleć, ale w końcu ulegałem, a jak już zaczynałem, to nie mogłem przestać, dopóki mi nie brakło tchu. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem tak chory... Wbrew pozorom, nie chorowałem często, pilnowałem się, by nie wyziębić mojego organizmu, co niestety wczoraj tak trochę zaniedbałem. Nie sądziłem jednak, że będzie aż tak źle. Byłem pewien, że dostanę tylko gorączki, przeleżę jeden dzień w łóżku i będzie dobrze. Zawsze tak było, aż do dzisiaj. 
– Wpierw wezmę coś przeciwgorączkowego. I przeciwbólowego. I ogólnie coś przeciw cierpieniu też by się przydało – mruknąłem cicho, chcąc podnieść się z łóżka, by sobie coś naszykować. Chciałem to zrobić bardzo, ale było to jakieś takie... ciężkie do wykonania. I do wyobrażenia sobie też. 
– Mhm. Ja ci to przygotuję. Masz coś konkretnego na myśli, czy co tutaj znajdę w szafkach, mam ci dać? – spytał, trochę się nade mną litując, a przynajmniej takie miałem wrażenie. To mi się nie podobało. Nie lubiłem, kiedy ktoś się nade mną litował, czy mnie żałował. Potrafię sobie dać świetnie radę sam. 
– Dam sobie radę – burknąłem, wstając z łóżka najszybciej, jak potrafiłem. Jego słowa jakoś tak mi skrzydeł dodały. Trochę chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę swojej szafki, uklęknąłem przy niej, znalazłem odpowiednie saszetki, a kiedy wstałem, jakoś tak trochę zakręciło mi się w głowie. I prawdopodobnie gdyby nie Haru, leżałbym na podłodze. I nie wiem, czy bym z niej wstał, chyba by mi się nie chciało. 
– Pomogę ci. A ty się połóż, otul kołdrą i poczekaj chwilę. Kiedy nasz opiekun będzie chodził, powiem mu, że się przeziębiłeś – dodał, prowadząc mnie na moje łóżko. Na jego słowa, a tak bardziej na ostatnie zdanie, które to wypowiedział, skrzywiłem się lekko. 
– Musisz mu mówić? Będzie musiał poinformować babkę, a ja nie chcę, by się dowiedziała. Znów będę musiał słuchać jej kazań – wyjaśniłem, opadając na poduszki nie mając siły na nic. Nawet na przykrycie się. 
– Wiesz, że przeziębienie może prowadzić do czegoś gorszego, jak zapalenie płuc? – nie ustępował, nakrywając mnie kołdrą. Nie wiedział, jaka jest moja babka. 
– Przecież nigdzie wychodzić nie będę. Wątpliwe, byśmy w tym tygodniu wrócili do szkoły, a przez weekend wyzdrowieję. A ona znów zacznie wszystko wyolbrzymiać i mnie dobijać – mruknąłem, mając nadzieję, że jednak zostawi informację o moim przeziębieniu dla siebie. 
– Wygląda na to, że się o ciebie martwi – odparł, na co prychnąłem cicho. 
– Martwi się tylko o to, by nasz ród dalej trwał, a będę mnie to możliwe nie będzie. Jeszcze zacznie wspominać o tym, że najwyższa pora wybrać narzeczoną. To głupie. Ludzie w moim wieku nie myślą o takich rzeczach, jak ślub – burknąłem, krzywiąc się na samą myśl o tym. 

<Piesku? c:>

Etykiety

Archiwum