Od Daisuke CD Haru

wtorek, 29 lipca 2025

|
 Rozbudziło mnie delikatne drżenie ciała, a także ból; delikatne opiłki wrzynające się w moje opuszki. Tak właśnie zazwyczaj czułem ból u innych. Tylko... czemu Haru miałoby coś boleć? I w tym samym momencie do moich uszu dobiegł grzmot, na tyle potężny, że szyby w ramach zadźwięczały cicho. Wszystko jasne. On, ze swoim słuchem, pewnie słyszy to znacznie mocniej. Nic dziwnego, że czuje ból, a jego ciało lekko drży; jak taki dźwięk w ciebie uderza, mimowolnie się boisz, zwłaszcza, kiedy się jest tak wrażliwym na dźwięki, które nie są w jakimś regularnym odstępie czasu. 
Poruszyłem się niepewnie, podnosząc się do siadu. W naszym pokoju zrobiło się strasznie ciemno, w przecież nie było jeszcze bardzo późnej pory. I chwilę później deszcz nasilił się, chociaż to i tak było delikatne nazwanie zjawiska. On lunął. Dwie sekundy stania w takim deszczu i byłem pewien, że byłbym bardziej mokry niż podczas mojego dzisiejszego biegania. A do tego ten wiatr... Jak nam żadna gałąź okna nie wybije, to będzie dobrze. 
– Może zaraz przestanie – rzuciłem niemrawo, poprawiając grzywkę wpadającą mi w oczy. 
– Oby – odpowiedział dziwnie słabo, trochę jak nie on. 
Spojrzałem w jego kierunku, zastanawiając się, co mogę zrobić. Bólu nie zabiorę, podchodził on pod fizyczny, więc nic nie mogę z tym zrobić. Psy, czy inne zwierzęta, które to takiej burzy się boją, uspokaja się głaskaniem, mówi się do nich przyciszonym głosem, ale nie byłem taki pewien, czy to pomoże. On nie jest zwierzęciem, wie, co się dzieje, jest tego jak najbardziej świadom, a taki Burek już nie do końca. Ale gdybym trochę odwrócił jego uwagę? To powinno może trochę pomóc. 
– Może chcesz, żebym ci poczytał? Skupiłbyś wtedy się na czymś innym, i byłoby ci lepiej – zaproponowałem, chwytając jego dłoń, by skupił się na mnie. Taki delikatny gest zadziałał, i to jeszcze jak dobrze zadziałał. Jego oczy, jak zwykle czujne, od razu przeniosły się na mnie, a to napięcie w nim trochę zleżało. 
– Może... może to trochę pomoże – stwierdził po chwili, zgadzając się, a ja mogłem wstać z... z jego łóżka, tak, moje było po drugiej stronie. Kiedy oboje mieliśmy tę samą pościel, trochę się gubiłem. 
– Z takich luźnych i nienaukowych mam kryminał. Może być? – zapytałem, trzymając w rękach dzieło o prostej, minimalistycznej okładce. 
– Kryminał chyba zrozumiem. Ale gdybyś mi zaczął czytać jakąś naukową, mógłbym mieć problem – wysilił się na ten swój głupiutki uśmiech, o którym chyba myśli, że ukrywa wszystko. I pewnie by tak było, ale nie ze mną takie numery. 
– Ogarnąłbyś i to. Łatwiej ci jednak powiedzieć, że nie dasz rady, bo jesteś przecież za głupi – odpowiedziałem, wracając na jego łóżko. – Jeśli potrzebujesz, możesz się do mnie przytulić – dodałem, starając się usadowić jak najwygodniej do czytania. 
– Tak... chyba potrzebuję – stwierdził, po czym ostrożnie przylgnął do mojego ciała, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Dobrze, że położył ją właśnie na klatce, dzięki czemu będzie tylko słyszeć bicie mojego serca. Gdyby się zdecydował ją położyć jakoś na brzuchu, słyszałby pracę moich jelit, a z dwojga złego to już wolę to serce.
– Postaram się być dobrym lektorem – rzuciłem przed rozpoczęciem lektury. Nigdy nie czytałem tak na głos, a już na pewno nie komuś, a do tego też trzeba mieć przecież dobry głos... Mam nadzieję, że bardziej mu pomogę niż zaszkodzę. 

<Piesku? c:>

Etykiety

Archiwum