Od Daisuke CD Haru

niedziela, 27 lipca 2025

|
 Letni prysznic był czymś, czego potrzebowałem. Najwyższa pora, by w końcu zmyć z siebie pozostałości po wczorajszej nocy; cały ten pot, nasienie, ślinę... Przy okazji mogłem w końcu zobaczyć, jak wygląda moje ciało, i co z nim robił. Większość poważniejszych ran już było ładnie zagojone, pozostały tylko lekkie zadrapania, ugryzienia, no i malinki. Te nieszczęsne malinki. Na szczęście na mojej szyi były tylko dwie, cała reszta była umiejscowiona w wewnętrznej części ud, na podbrzuszu, żebrach, klatce piersiowej... Nie sądziłem, że tego narobił mi aż tyle. On to dopiero jest niemożliwy. Jednak, tak jak obiecał, mojej szyi już drugi raz nie ruszał. 
Jako, że nie miałem ochoty na jakiekolwiek opuszczanie pokoju, ubrałem się bardzo swobodnie. I ciepło. Już wystarczy tego przytulenia, Haru przecież nie może mnie przytulać dwadzieścia cztery na siedem, ja sam powinienem dbać o ciepło własnego ciała. Szkoda tylko, że wszystkie ciepłe rzeczy, są grube i brzydkie. Wyglądam w nich okropnie, no ale w takim stanie widzi mnie tylko Haru; a przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny widział mnie w takim stanie i w takich pozycjach, że przy nim się chyba niczego nie muszę wstydzić. 
Odświeżony i pachnący opuściłem łazienkę, poprawiając swoją bluzę. Haru siedział na parapecie, przy otwartym oknie, wpatrując się w dal. Ciekawe, co mu tam w głowie siedzi. Przy odrobinie szczęścia, uda mi się zorientować samemu. 
– Nie mamy szlabanu. Chyba dzisiaj skorzystam i sobie wyjdę – odpowiedział, zerkając w moją stronę. I znowu ta delikatna emocja, prawie niemożliwa do wychwycenia, jakby chciał ją ukryć przed całym światem. Co ty ukrywasz? I dlaczego? Jeszcze wczoraj nie miał przede mną tajemnic, a dzisiaj? Co się zmieniło? 
– Mówiłem ci już przedwczoraj. Jak tam pogoda? – podszedłem do niego, wyglądając przez okno. – Pada – mruknąłem, niezadowolony. 
– Ledwie kropi. Nie jest tak źle – i znów ten uśmieszek, za którym coś próbuje ukryć. I po co to wszystko?
– Może gdybym założył kaptur... – mruknąłem sam do siebie, analizując całą sytuację. 
– Co planujesz? – podpytał, nie spuszczając ze mnie swojego spojrzenia. 
– Chciałbym pobiegać. Do pewnych rzeczy kondycja się przyda, i nogi też wypada mieć silne – uśmiechnąłem się znacząco, wywołując w jego oczach te żywe ogniki. A zaraz później przygasł i zasmucił się, jakby zdał sobie z czegoś sprawę. To mnie zaintrygowało. Dlaczego? Co się stało? Z czego zdał sobie sprawę? Co takiego sobie uświadomił? – W porządku? – dopytałem, delikatnie marszcząc brwi. 
– Hmm? Tak, tak, po prostu... jak chcesz biegać, pójdę z tobą. Bo znów cię ktoś będzie śledzić – zaoferował się heroicznie, na ci posłałem mu łagodny uśmiech. A to bardzo miłe z jego strony akurat. Nie musiał się w końcu mną przejmować. 
– Z takiej szczodrej propozycji nie mogę nie skorzystać. Daj mi chwilę, wezmę tylko wodę – powiedziałem, nie mając powodu, by odpowiedzieć mu nie. Może dzięki takiemu normalnemu spędzaniu czasu zaufa mi trochę bardziej, i nie będzie się ukrywał. 

<Piesku? c:>

Etykiety

Archiwum