Od Daisuke CD Haru

czwartek, 24 lipca 2025

|
 Niechętnie otworzyłem czując chłód i pustkę. Szybko zrozumiałem, czemu; w łóżku leżałem sam. Nie do końca z tego faktu zadowolony opadłem z powrotem na poduszki, opatulając się kocem. Sądząc po dźwiękach dobiegających z naszej małej kuchni, właśnie tam się rządził, a ja tutaj marzyłem sam. Nie był to dobry znak. Przyzwyczaiłem się do ciepła, które daje mi jego ciało, uzależniam się i jak ja później sobie poradzę? Będę marzł coraz to bardziej, i bardziej. Za dnia mogę się delikatnie od niego dystansować, ale nocą nad sobą nie panuję i zaraz cała moja praca na marne pójdzie. 
– Dzień dobry – usłyszałem wesoły głos, strasznie wesoły głos. Gdybym był na jego miejscu, po wczorajszym dniu też byłbym wesoły... Ja z kolei po wczoraj jestem zadowolony, chociaż i też zmęczony, nieco obolały. I zmarznięty. Nie było go chwilę, a ja już nie mogłem sobie poradzić z temperaturą swojego ciała. – Przygotowałem śniadanie, ciepłe śniadanie, mam nadzieję, że będzie ci smakować – dodał, czekając spokojnie, aż usiądę na łóżku, poprawię poduszki, i dopiero wtedy postawił tackę z jedzeniem przed moim nosem. Nie trzeba mnie było jakoś bardzo zachęcać do jedzenia, po wczorajszych aktywnościach byłem strasznie głodny. Zerknąłem szybko na Haru zdając sobie sprawę z tego, że już jest ogarnięty. I normalny. Zniknęły jego wilcze kły, uszy, ogon, a także sylwetka. Znów był tym zwykłym chłopakiem, z oczami o niezwykłej barwie. Ciekawiły mnie także jego emocje; pełnia pozostawiała na nich tę charakterystyczną nutkę, której to w tej chwili nie czułem, ale wszystko w jego środku było takie... dobre. Pozytywne. W niczym nie przypominały one tego ciężaru, jakim mnie przygniótł, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. 
– Ciepło to coś, czego w tej chwili bardzo potrzebuję – mruknąłem, chwytając za kubek z gorącą kawą, by po prostu rozgrzać ręce, jednakże przyznać musiałem, śniadanie prezentowało się naprawdę nieźle. Trochę prosto, ale pod tym względem byłem wyrozumiały. 
– Zmarzłeś? – spytał zmartwiony, co mnie z kolei zaskoczyło. To było całkowicie szczere z jego strony, i to było właśnie powodem mojego zaskoczenia. Nie jest to coś, co często czuję w swoją stronę, a przynajmniej nie takie czyste, bezinteresowne. 
– Trochę – przyznałem zgodnie z prawdą, biorąc pierwszy łyk gorącej kawy, by rozgrzała mnie ona od środka. 
– Już do ciebie idę – oznajmił i ostrożnie, uważając na tacę, zajął miejsce obok mnie. Nie musiał mnie nawet przytulać; wystarczyło, że jego ramię dotykało mojego, i już było nieco lepiej. Ale on i tak mnie objął, tuląc lekko do siebie, na co nie oponowałem. – Jak się czujesz po wczorajszym? – i znów ta troska. Zdecydowanie do niej nie przywykłem. 
– Spodziewałem się większego bólu, ale jest całkiem znośnie. Nie widziałem się jeszcze w lustrze, więc nie wiem, gdzie i ile mi malinek zrobiłeś, ale wierzę, że więcej niż dwie na szyi nie mam – odpowiedziałem, a spojrzenie Haru od razu od przeniosło się na moją klatkę piersiową, i od razu pojawił się ten głupkowaty, już dobrze znany mi uśmiech. 
– Jak dla mnie malinki na tobie perfekcyjnie. Aż ma się ochotę zrobić ich więcej – rzucił luźno, do mogłoby i brzmieć jako żart, chociaż nie dla mnie. Wiedziałem po tym, że nie chciał, by była to jednorazowa przygoda. I w sumie, skoro i tak jesteśmy razem w pokoju, jesteśmy singlami... Od czasu do czasu, świadome, to nie byłoby nic złego. 
– Po wczorajszym dalej ci mało? – zapytałem, unosząc jedną brew. 
– Twoja osoba zawsze będzie powodowała we mnie niedosyt – przyznał, a jego odpowiedź była perfekcyjna. Nie miałem się do czego przyczepić. 
– Nic nie poradzę, moja wspaniałość jest uzależniająca. Kto wie, może w najbliższym czasie dam ci jej znów zaznać – odpowiedziałem, uśmiechając się lekko i już zabrałem się za konsumowanie posiłku, nie mogąc się doczekać jedzenia. Nie wiem, jak on, ale ja byłem straszliwie głodny. 

<Piesku? c:>

Etykiety

Archiwum