Więc go trochę tłumaczyło... I te wspaniałe akcenty, i jego drażliwość na wszystko. Swoją drogą ciekawe, dlaczego ludzie w nim tak bardzo tego nie lubili. Pasowało mu to, i to bardzo; nie dość, że się wyróżniał, to jeszcze się wyróżniał z pazurem. No ile takich osób można było tu zobaczyć? Tak właściwie, to poza Powellem i nim, nie spotkałem tu żadnego zwierzołaka. Może dlatego, że większość z nich ma swoją własną kulturę, teren, i podejście do świata? Pewnie mało ich obchodzi to, że ten świat czeka kataklizm i będą w nim do końca, tak samo jak ci z Dziedzictwa. Wielka szkoda, bo zawsze byłem ich ciekaw... teraz mam szansę trochę te zaległości ponadrabiać.
– Czyli, nie licząc tego dnia, będę mógł cię widzieć w takim wydaniu jakieś dziesięć razy. To niedużo – mruknąłem do siebie, nie spuszczając go z oka i chłonąc każdy, chociażby najdrobniejszy szczegół. To są wszystkie zmiany? Czy ma jeszcze jakieś pod ubraniem, o których mi nie mówi? Gdyby tylko się tak dla mnie rozebrał...
– Czyli rozumiem, że tej i każdej następnej pełni będziesz mnie oglądał bez przerwy? – spytał, jakby tym nie pocieszony, czego nie rozumiałem. Chyba lepiej, że mi się to podoba, niż gdyby tak miało mnie to przerażać, obrzydzać, czy jakie inne te reakcje Haru wywołuje w innych.
– Oczywiście, że nie. Mamy różny grafik zajęć, więc podczas lekcji nie będę mógł na ciebie patrzeć. A teraz, na przykład, muszę iść się ogarnąć, i wtedy też obserwowanie cię nie będzie możliwe. Szkoda, ale nie mogę siedzieć cały czas z nieumytą twarzą, zębami i w piżamie – zauważyłem niezadowolony. Nie mam pojęcia, dlaczego mi się tak to podobało. Po prostu mnie to fascynowało. Nakręcało. Może dlatego, że jest to tak rzadko spotykane? Nie mam pojęcia, ale te jego oczy... Szkoda, że nie chciał na mnie patrzeć.
– Jesteś dziwny – odpowiedział, patrząc uparcie na swoją kawę.
– Więc wolałbyś, byś mnie przerażał? Czy co tam w ludziach wywołujesz – dopytałem, zaintrygowany tym, że aż tak mnie unika.
– Chyba tak. Wtedy byś moich uszu nie molestował – burknął, czego też nie rozumiałem.
– Podobało ci się to. Nie wiem, skąd ten wstyd w tobie – wzruszyłem ramionami, popijając kawę. Była całkiem w porządku, chociaż nie była przygotowana w ten sposób, który ja lubię. Chyba za kawę to ja się będę musiał zabierać, robię ją jednak lepiej niż on.
– A skąd w tobie wstyd, który był po spędzeniu wspólnej nocy – odbił piłeczkę, ale miałem na nią przygotowaną odpowiedź.
– Wtedy byłem pijany i nie panowałem nad sobą, więc to była zupełnie inna sytuacja. Ale już z kolei dzisiaj... Dzisiaj pijany nie jestem, a ty wyglądasz naprawdę dobrze – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego zawadiacko i puszczając mu oczko, po czym opuściłem jego łóżko, by ogarnąć się w łazience. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale i jego wygląd, i te kłębiące się w nim emocje... naprawdę mnie to wszystko nakręcało i przysłaniało racjonalne myślenie.
<Piesku? c:>