Nie nazwałbym siebie przerażony. Bardziej zaniepokojony. Tą całą obecność w lesie miałbym gdzieś z tyłu głowy, gdyby chodziło tylko o to, ale że Haru coś tu wyczuł? Co prawda, nie wiem, czy to było to samo, czy nie, ale żeby i on, i ja, wyczuli obecność w tak krótkim odstępie czasu? Musi być tu coś nie tak. I to coś związanego ze mną. Tylko, co ktoś może ode mnie chcieć? Tylko to poczucie obowiązku, skąd ono się wzięło? Albo po prostu to błędnie zinterpretowałem, i nawet jeżeli tak się stało, emocje, które to wyczułem, nie były pozytywne, ktoś chciał mojej krzywdy. Z jakiegoś powodu jednak mnie nie zaatakował... może na razie zbierał informacje? Jeżeli tak, to już wie, który pokój jest mój.
- Mam złe przeczucia, to wszystko. Drzwi zamknięte? - zapytałem, zerkając kątem oka na drzwi. Teraz to dopiero będę miał paranoję, dopóki nie odkryję, kto to i czego chce.
- Tak, zrobiłem to od razu. Hej, nie martw się tak. Jak ktoś się będzie zbliżał, od razu go wyczuję. I poradzimy sobie z nim – uspokoił mnie, uśmiechając się łagodnie. Jego słowa trochę były zabawne. Powinienem prędzej powiedzieć, że poinformuje kogoś dorosłego, tak większość osób w naszym wieku by powiedziało.
- Jak z Powellem? - spytałem, unosząc jedną brew.
- Tak. Chociaż, teraz pójdzie nam jeszcze lepiej – stwierdził, trochę szerzej się uśmiechając. Z Powellem nie poszło nam perfekcyjnie, skurwysyn był silny, zbyt silny, jak dla nas.
- Będę cię trzymał za słowo – odpowiedziałem, cicho wzdychając. Przez chwilę ta kąpiel mi pomogła, uspokoiła myśli, ale jego obserwacja na powrót mnie zaniepokoiła.
- Masz może pomysł, kto to mógł być? Albo czego chciał? - podpytał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie mam pojęcia, kto to był, ale nie był to ktoś z dobrymi zamiarami. Może na razie mnie śledził? Sam nie wiem, ale nie miałem z nim żadnej interakcji. Gdyby nie to, że zdjąłem rękawiczki, nawet nie wiedziałbym, że ktoś mnie śledzi – powiedziałem, nerwowo bawiąc się swoimi palcami. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji.
- Przy mnie nic ci nie grozi – powiedział, a jego słowa w tej chwili były dla mnie naprawdę ważne, pokrzepiające. Dawały mi poczucie bezpieczeństwa, może też trochę dawały mi nadzieję, że nie mam się o co martwić, co było dziwne, bo przecież był tylko nastolatkiem, jak ktoś taki jak on byłby w stanie mnie obronić? A jednak... jednak działało. Trochę to nielogiczne. Skąd to mi się bierze?
- Trzymam cię za słowo – powiedziałem zgodnie z prawdą, opierając się o ścianę. Przez całą tę sytuację nie potrafiłem się skupić na niczym innym. A kiedy się nie potrafiłem skupić, byłem zirytowany, bo traciłem czas. Nie mogłem się za nic zabrać, bo każda moja praca wymagała maksymalnego skupienia.
- A może pomożesz mi gotować? - zaproponował, na co zmarszczyłem brwi.
- Gotować? Ja nie potrafię gotować – powiedziałem zgodnie z prawdą, nawet tego nie ukrywając.
- Każdy potrafi gotować. Wystarczy, że będzie się czytało przepis i robić, jak tam jest napisane, a czytać ze zrozumieniem na pewno potrafisz. Co prawda, ja z przepisów nie korzystam, ale mogę ci mówić, co robić, wyjdzie na to samo. No chodź – zachęcił mnie, a ja niepewnie wstałem. Nigdy, ale to przenigdy w kuchni nie stałem, a noża używałem do otwierania jakichś rzeczy.
- Nie wydaje mi się, aby był to dobry pomysł. To będzie zmarnowanie jedzenia – mruknąłem, sceptycznie do tego wszystkiego nastawiony.
<Piesku? c:>