Cieszyłem się i byłem naprawdę wdzięczny mu za to, że mnie akceptuje, tak po prostu, bez żadnego krzywego spojrzenia czy wzroku. Nieczęsto mogłem się z tym spotkać, zwłaszcza współlokatorzy, którzy chyba myśleli, że skoro wolę chłopaków, to będę się do nich dobierał. Oczywiście, nie wszyscy, jak chociażby Alexander, któremu to było wszystko jedno. To, że ktoś jest chłopakiem nie oznacza z automatu, że mi się podoba. Nie mam pojęcia, skąd w tych wszystkich ludziach jest to przekonanie; tak samo, jak mężczyzna ma swój gust względem kobiet, tak ja mam swój gust. Trochę szkoda, że nie wszyscy to rozumieją, ale też nie potrzebuję aprobaty wszystkich. Tylko najbliższych, jak chociażby właśnie mojego przyjaciela, czy też współlokatora, z którym to na co dzień spędzam sporo czasu. A gdyby tak jeszcze mój chłopak przyjaźnił się z moim przyjacielem, to byłoby wspaniale. No, może nie przyjaźnili, to duże słowo, ale gdyby się tak kolegowali, to byłoby dobrze. No ale na razie nie mam nikogo, jestem sam i mam zupełnie inny cel, muszę mu pomóc znaleźć bezpieczną przystań, odnaleźć siebie i przede wszystkim obronić przed całym złem tego świata. A co będzie później, albo co się wydarzy po drodze...? No, to się okaże.
- Przepyszna czekolada – wyznał, odkładając pusty kubek na szafkę nocną. - Może w przyszłości będziesz mi ją więcej robił – dodał, na co szeroko się uśmiechnąłem.
- Jeśli tylko będę mieć składniki, to oczywiście, że będę ci ją przygotowywał. Umyję kubki i możemy iść spać. Chyba, że najpierw wolisz zerknąć na mapę? - zapytałem, nie mając problemu z tym by móc to teraz przedyskutować. Skoro mamy wolny pokój, mamy możliwość porozmawiania na takie tematy. W sumie, to nawet lepiej, że mój współlokator pomyślał, że jesteśmy parą. Zostawił nas dzięki temu. Też jest dla mnie niezrozumiałe, bo czasem, jak miałem ochotę spędzenie czasu sam na sam z moją drugą połówką, no to jakoś się dogadywaliśmy w tym temacie; on zostawiał pokój mi, a kiedy on chciał spędzić czas ze swoją dziewczyną, to też potrafiłem spędzić noc gdzie indziej. Teraz mu mówiłem prawdę, że to tylko przyjaciel, a on tak to zinterpretował... no nic, w sumie to lepiej dla nas. Gdybym wcześniej pomyślał, że tak to się potoczy, to od razu bym nas przedstawił jako parę.
- Chyba będzie dobrze przedyskutować nasze ruchy z rana – wyjaśnił, na co pokiwałem głową. Jak zwykle mój mądry przyjaciel miał dobre pomysły. Powinienem się go więcej słuchać.
- Daj mi więc chwilę – poprosiłem, na chwilę znikając przy zlewie.
Po kilku minutach umyłem wszystko i posprzątałem, i kiedy tylko wytarłem ręce, od razu chwyciłem za mapę i wróciłem do mojego przyjaciela, który już był taki trochę padnięty. Biedactwo, na pewno był zmęczony. Dziadek mu się nie dał wysypiać, to z pewnością. Może jak będziemy podróżować, to chociaż się trochę wyśpi? Ja już dopilnuję, by odpowiednio się wysypiał.
- Zastanawiałem się, kto może nam pomóc, i tak sobie pomyślałem, że skoro ty za bardzo do ludzi nie chcesz, a ja uważam, że trzeba dać im szansę, Strażnicy Równowagi będą idealni. Ni w jedną, ni w drugą stronę. Tylko, ich można znaleźć na zachodzie, na wyspach, z czym mogę mieć problem. Normalny anioł by mógł wykorzystać swoje skrzydła, ale ja... no wiesz, dalej nie potrafię ich tak normalnie przywołać – przyznałem ze wstydem, patrząc gdzieś w bok. On nie dość, że świetnie pływał, to jeszcze świetnie latał, a ja? Ja miałem problem z najbardziej trywialnymi rzeczami, które powinny być dla mnie podstawą.
<Serafinku? c:>