Trochę nie podobał mi się fakt, że miałbym sam poruszać się po akademiku w poszukiwaniu ciała. I jeszcze nekromancja. Zdecydowanie wolałbym, by Haru mi towarzyszył, no ale miał rację. Ja się jakoś wyłgam. Zresztą, mój status społeczny uchroni mnie od jakichkolwiek konsekwencji. Ale on? O niego się już trochę obawiałem. Nie wiem, dlaczego to on stał się kozłem ofiarnym, ale nie podobało mi się to. To co innego niż skarcenie za bójkę, której się nie spowodowało. To poważne przestępstwo, któremu należy się przyjrzeć i wymierzyć sprawiedliwość, a nie rzucać oskarżenia na lewo i prawo.
– Rozumiem – powiedziałem tylko, zerkając na drzwi. Skoro podejrzewają, że to ktoś stąd, ciało musi być na terenie akademika. Suzue może coś wiedzieć, a już na pewno pomoże mi się czegoś dowiedzieć. O niej też muszę pamiętać. – Czułbym się pewniej, gdybym miał przy sobie kogoś z czułym słuchem, i węchem, ale w porządku. Lepiej, żebyś był na miejscu, jakby jeszcze raz chcieli cię sprawdzić.
– Wybacz – zaczął, na co powoli pokiwałem głową.
– Wybaczam. Jeszcze są na piętrze? Czy się przemieścili? – zapytałem, chcąc poznać ich lokalizację.
– Weszli wyżej.
Skoro weszli wyżej, ja zacznę od samego dołu. Otworzyłem drzwi i po upewnieniu się, że nikogo za nimi nie ma, ruszyłem cicho ku klatce schodowej. Kiedy już się tam znalazłem, skupiłem swój wzrok na najniższym piętrze i stworzyłem przejście z mojego, drugiego piętra na sam dół. Czułem, że mimo wszystko muszę się spieszyć, a im szybciej znajdę ciało, tym lepiej. Piwnica okazała się zamknięta, ani też nikt jej nie pilnował, więc nawet nie starałem się znaleźć wejścia do niej. Z góry uznałem, że ktoś miejsca zbrodni musi pilnować, i bardzo szybko okazało się, że się nie myliłem; na parterze, przed świetlicą, stał jeden z opiekunów. Normalnie nikt z tego miejsca nie korzystał, wszyscy woleli siedzieć w swoich pokojach...
Przez chwilę zastanawiałem się, jak się go pozbyć. Narodził się w mojej głowie pomysł, jednak wiedziałem, że na zrealizowanie go będę miał jakieś milisekundy. No nic, będę musiał się popisać błyskawicznym refleksem. Stworzyłem za mężczyzną małe przejście, przez które zmieściłem rękę. Kiedy tylko go dotknąłem, miałem chwilę, by stworzyć iluzję, która pochłonie go bardziej niż mój lekki dotyk. I na szczęście się udało. Mężczyzna ruszył w drugą stronę, a ja cichutko przemknąłem na świetlicę uważając, by nie zostawić odcisków palców. Po drodze musiałem jeszcze wytrzeć krew, która znów popłynęła mi z nosa. Jasny znak od mojego ciała, że to za dużo, ale musiałem wytrzymać jeszcze trochę.
Kiedy tylko wszedłem do środka, od razu żałowałem, że zjadłem ten wspaniały obiad, bo od razu poczułem, jak podchodzi mi do gardła.
To nie było morderstwo. To było miejsce rodem z koszmaru. Ciało, a przynajmniej jego większa część, została przykryta białym prześcieradłem. A jego reszta była... cóż, wszędzie. Podobnie jak krew, i wnętrzności. Trochę tak, jakby wpadła tu jakaś bestia i po prostu rozszarpała najbliższą żyjącą istotę. Może to dlatego Haru jest podejrzanym? Bo ma w sobie coś ze zwierzęcia? Ale nie on jeden na pewno. Musi się za tym kryć coś więcej.
Wziąłem głęboki wdech i wydech, powstrzymując mdłości. Nawet powietrze śmierdziało obrzydliwie. Jak tylko wrócę do pokoju, pierw co zrobię, to odwiedzę łazienkę. Albo nie, jak tylko stąd wyjdę.
Podszedłem niepewnie do ciała, ostrożnie je odsłaniając. Zimny dreszcz mnie przeszedł, kiedy zdałem sobie sprawę, że znałem tę dziewczynę. To współlokatorka mojej kuzynki. Czy jej też groziło niebezpieczeństwo? Będę musiał ją odwiedzić, i to koniecznie. Niszcząc już swoje wszelkie psychiczne bariery dotknąłem jeszcze ciepłej ręki i skupiłem się na ostatnich wspomnieniach, jakie miała ta osoba.
Nie trwało to długo, ale kiedy wróciłem do siebie, wiedziałem nieco więcej. Nie znałem do końca tożsamości mordercy, ale wiedziałem, że go rozpoznam, jeśli mi się napatoczy; poznałem jego energię, którą to każda istota miała jednak swoją, zupełnie inną. Też czułem, że dziewczyna w swoich ostatnich chwilach czuła się bezpiecznie; albo więc znała mu i ufała, albo została zaskoczona.
Okryłem zmasakrowane ciało i resztką woli rozejrzałem się dookoła, w poszukiwaniu jakichś śladów, coś, co mogłoby sprawić, że wykluczy Haru z kręgu podejrzanych. Już miałem wychodzić przez okno, bo na korytarzu zaczęło coś się dziać, ale dostrzegłem przy koszu pierścień; męski, z jakimś herbem, może znakiem? Nie należał do tej dziewczyny, ani do mojego współlokatora, więc uznałem, że musiał on należeć do napastnika. Chwyciłem go poprzez ubranie i włożyłem do martwej ręki, lekko zaciskając jej palce, by to śledczym nie umknęło. Po tym szybko stworzyłem przejście na zewnątrz i tam, w końcu, mogłem zwymiotować w krzaki. Nigdy więcej.
<Piesku? c:>