Miki albo mnie ostudził, albo szukał jakiejś wymówki. Przecież to co zaproponowałem, było idealnym pomysłem. On musi się uwolnić od dziadka, który wydaje mi się, że nawet tak go trochę powoli zabija. A ja? Bez Miki'ego jakoś tak nie mam ochoty na chodzenie do akademii. I też niczego wielkiego tam nie uczą. I tak nie jestem silnym aniołem, więc treningi, które sam sobie ustanawiam na podstawie tego, co mi tam pokazali, na pewno mi wystarczą. I wątpiłem, by ktokolwiek patrzył na moją edukację. Wydaje mi się, że umiem wystarczająco, a są rzeczy znacznie ważniejsze niż ona. Jedyne, co miało jako taki sens, to to, że możemy być trochę zagubieni.
Przynajmniej przez chwilę miałem takie wrażenie.
– Ale są organizacje i grupy, które mogą nam pomóc w przystosowaniu do egzystowania w tym ludzkim świecie. I to znacznie lepiej i praktyczniej, niż taka Akademia. Tylko trzeba ich znaleźć, poprosić o pomoc... Jestem pewien, że na pewno nam pomogą – mówiłem na głos, już intensywnie myśląc, jak to rozegrać. Jeszcze przez te kilka dni mogę do szkoły chodzić, posłucham, popytam, i dowiem, się, gdzie ich słuchać. A potem uciekniemy. Razem. I nikt, i nic nas nie powstrzyma.
– Nie wiem, czy powinniśmy. To duży krok, i powinniśmy go dobrze przemyśleć – odpowiedział, dalej bojąc się tego, co może się zdarzyć.
– Duży krok, i najlepszy krok. Poczujesz ulgę, jak uwolnisz się od dziadka, wiesz? Terroryzuje cię. To nie jest normalne – wyznałem, nie spuszczając z niego wzroku.
– Dziadek jest dla mnie taki surowy, bo chce, bym był jak najlepszy – wyjaśnił, i to zabrzmiało tak, jakby powtarzał to wielokrotnie, i to tak długo, że sam w to uwierzył.
– Jest różnica pomiędzy byciem surowym, a byciem tyranem. Gdyby był tylko surowy, nie bałbyś się go. Znajdziemy jakiegoś prawdziwego mentora, który nas poprowadzi, i od razu zobaczysz różnicę. Jeśli chcesz, możesz udać się ze mną do akademika. Jakoś cię poukrywam przez te kilka dni, i jak się dowiem, gdzie znaleźć jakieś obozy Obserwatorów, albo Tkaczy. Tam ktoś nam pomoże, i jak nam pomoże, i nauczy, będziemy mogli zacząć nowe życie. Razem – wyjaśniłem, już wszystko sobie w głowie układając plan na nasze.
– To za szybko, muszę to przemyśleć. Poważne plany wymagają poważnego przemyślenia – jak zwykle się wycofał, będąc aż nazbyt ostrożnym. No ale co ja miałem zrobić? Jeżeli będę naciskał, on całkowicie się zamknie. Chyba faktycznie musi przemyśleć. Zna cały mój plan, a jak będzie miał jakieś wątpliwości, zaraz je rozwieję.
– Dobrze, przemyśl to. Ale jakbyś potrzebował chwili oddechu od dziadka, mogę udzielić ci schronienia. Albo wypiszę się z akademika. I zamieszkam tam z wami – nagle wpadłem na genialny pomysł. Może nie będę wtedy z Mikim dwadzieścia cztery na dobę, ale będę chociaż trochę przy nim, i będę nad nim czuwać. Najchętniej bym całkowicie tę szkołę rzucił, i to zrobię, ale wpierw dowiem się o informacjach mnie interesujących, bo w końcu go namówię na ten plan. Ale wpierw niech faktycznie sobie to wszystko na spokojnie przemyśli.
<Owieczko? c: >