Od razu kiwnąłem głową, nie mogąc go zostawić z tym samego. Spakujemy go i tę noc spędzi u mnie w pokoju, bo będzie trochę za późno, by gdziekolwiek dzisiaj iść, spędzilibyśmy noc w lesie, a to raczej nie byłoby przyjemne. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko temu, że będziemy spać w jednym łóżku. A jeżeli będzie bardzo przeszkadzać, no to będę spać na podłodze, chociaż miałem nadzieję, że jednak bede mógł spać wraz z nim. Spanie na twardej, zimnej podłodze to nic przyjemnego.
– Oczywiście, że pójdę z tobą. Nie chcesz jeszcze trochę tutaj czasu spędzić? Rozluźnić się? Myślę, że mamy jeszcze na to trochę czasu – zaproponowałem, uśmiechając się łagodnie. Widziałem, że Mikleo tego nie odwzajemnia, ale to nic takiego. Bardzo mało się uśmiechał, i teraz, i ostatnio, ale doskonale wiem, że jest do tego zdolny. I ja już dopilnuję, by uśmiechał się coraz więcej, i więcej. To będzie moje drugie zadanie. Zapewnić mu bezpieczeństwo, szczęście, no i teraz jeszcze uśmiech. A uśmiech na jego twarzy sprawi, że wygląda jeszcze lepiej.
– Chciałbym to już mieć za sobą – wyznał, na co pokiwałem głową.
– Dobrze. Spakujemy cię, a później może tutaj znów wrócimy. I powiem ci, czego się dowiedziałem – stwierdziłem, chwytając jego dłoń, by dodać mi otuchy.
Mikleo kiwnął głową i następnie niepewnie zaczął prowadzić mnie w stronę wioski. Gdybym tylko wiedział, gdzie jest ta wioska, to ja bym go poprowadził, no ale jeszcze nas będę dziwnie prowadzić, a Miki będzie mnie poprawiał, i jeszcze ktoś nas usłyszy. Nie, zna te tereny, harmonogram innych, ja będę po prostu cicho i będę za nim podążać tak, by nas nikt nie zauważył.
Na szczęście jego chatka znajdowała się na końcu wioski, z dala od innych domków, więc trudne to nie było. Weszliśmy do środka, a wnętrze było dla mnie bardzo... Zaskakujące. I smutne. Już w akademiku było lepiej, niż tutaj. Mieliśmy więcej miejsca dla siebie we dwójkę, niż tutaj Miki będąc sam. W ogóle nie powiedziałbym, że to jest jego chatka, w żaden sposób nie krzyczała ona „Miki”, a ja już trochę Mikleo znam.
– To będzie chyba szybka akcja – westchnąłem cicho, biorąc jego torbę, którą zauważyłem w kącie pokoju.
– I dobrze. Musimy działać szybko, nim dziadek zauważy – powiedział trochę przejęty, otwierając swoją małą szafę, w której miał chyba wszystkie swoje rzeczy.
– Nim się już więcej przejmować nie musisz – uspokoiłem go, uśmiechając się łagodnie. – Weź tylko rzeczy, które są przydatne dla ciebie. Jakieś koce czy śpiwory to już ja ogarnę – dodałem, chcąc skrócić ten czas do absolutnego minimum, by się zbytnio nie przejmował. Tym też się zająłem... w sumie, jak chodzi o mnie, to zrobiłem chyba wszystko, co było potrzebne do ucieczki, brakowało mi tylko mojego przyjaciela, który na szczęście już się zgodził.
<Aniołku? c:>