Jakie szczęście, że mój przyjaciel nie miał wielkich wymagań. Oczywiście, gdyby chciał, spałby sam, a ja bym wylądował na podłodze. Tylko, co ja zrobię z moim współlokatorem? Widziałem, jak się na nas zerkał od czasu do czasu. Mówiłem mu, że mogę przez chwilę przenocować przyjaciela, ale nic o ucieczce nie mówiłem. Ukryłem mój plecak, i jutro musimy wyjść albo przed nim, albo po nim. Przecież jak zobaczy ten mój wypchany plecak, ze śpiworami, i namiotem, to zaraz nabierze podejrzeń. Czy by mnie komuś podkablował? Nie mam pojęcia. Tylko mojemu Mikleo ufałem bezgranicznie, a innym już tak niekoniecznie. I wolałem nie ryzykować. Z tego co wiem, jutro zajęcia miał rano, więc idealnie możemy wyjść po nim, o ile nie obudzimy się skoro świt. Nie wiem, jak on, ale ja raczej się nie obudzę tak prędko. Ostatnio bardzo słabo spałem, męczony zamartwianiem się o niego i koszmarami. Skoro teraz będę miał go przy sobie, może w końcu spokojnie wypocznę? Zobaczymy. Miałem szczerą nadzieję, że tak.
– Jeżeli wolisz, możesz spać od ściany. W ten sposób cię nie zrzucę – powiedziałem, łagodnie się uśmiechając, i przede wszystkim szczerze, nie to, co on. Będę musiał z nim o tym porozmawiać. Chcę, by się uśmiechał, owszem, ale żeby tak się szczerze uśmiechał. Tylko może nie przy moim współlokatorze. Jeszcze sobie pomyśli, że Miki jest moim chłopakiem. Już teraz to myśli, słyszę to jego echo. Nic z tym jednak nie mogę zrobić, żadnego komentarza w naszą stronę nie rzucił, a myśleć sobie może o czym tylko chce.
– Chyba wolę. Mogę się umyć? – zapytał, na co pokiwałem głową.
– Pewnie, zaraz dam ci ręcznik. Chodź, zaraz ci wszystko pokażę – odpowiedziałem, zaraz wyciągając dla niego ręcznik, i po tym chwyciłem jego nadgarstek, zabierając do łazienki. – Wyjdziemy jutro przed nim, albo po nim, dobrze? – wyszeptałem cicho, kładąc ręcznik na koszu do prania. Mikleo kiwnął głową, na co tylko lekko się uśmiechnąłem. – Tu, te kosmetyki są moje, użyj wszystkiego, czego potrzebujesz. Ja się umyję po tobie i pójdziemy spać. Chyba, że chcesz coś do jedzenia. Przygotować ci coś? Niewiele umiem, ale coś tam ci szybko ogarnę.
– Nie, chcę się tylko położyć. Jestem... zmęczony. Ale też czuję ulgę. Przy tobie wiem, że nic mi nie grozi – wyznał, na co szeroko się uśmiechnąłem. Lepszego komplementu z jego ust nie mogłem usłyszeć.
– Tego dopilnuję, byś zawsze był bezpieczny. I szczęśliwy. I uśmiechnięty – powiedziałem, poprawiając jego grzywkę. Nic się nie zmienił... to niesamowite. No, może mu odrobinkę te włosy urosły, ale tak odrobinkę. – No nic, ja ci nie przeszkadzam, czekam na ciebie w pokoju. A jak wyjdziesz, to ci przygotuję czekolady ciepłej. Taką czekoladę, jaką ja robię, to nikt nie robi. Z bitą śmietaną, posypką, syropem, piankami... Zasmakuje ci – dodałem, już go zostawiając samego. Widziałem jego łazienkę, była naprawdę mierna, a ta nasza akademicka była dwadzieścia razy lepsza. Może sobie zrobić długą kąpiel relaksacyjną, jeśli będzie chciał. A zasługuje na taki relaks, jeśli tylko będzie go chciał.
<Owieczko? c:>